Polish English Italian

Licznik odwiedzin

462749
Dzisiaj
Wczoraj
Ten tydzień
Poprzedni tydzień
Ten miesiąc
Poprzedni miesiąc
Wszystkie dni
171
286
1784
459031
882
8647
462749
04-05-2024

Parafia Sietesz utworzona została w XIV wieku, na pewno przed 1391 rokiem. Proces kolonizacji tych ziem sprawił, iż ludność napływowa pragnęła z czasem posiadać własny kościół i parafię. Najwcześniejszym proboszczem był ks. Mikołaj (1450 r.). Niestety, w żadnym archiwum nie ma aktu erekcyjnego parafii, jest jedynie wzmianka proboszcza Kajetana Kleckiego z 1704 r. wspominająca zaginięcie wielu dokumentów w czasie najazdu tatarów w 1624 r. oraz zamordowanie miejscowego proboszcza. Parafię uposażyli właściciele Pileccy z Łańcuta. Sietesz na przestrzeni wieków przechodziła przez różne ręce. W XVI w. należała do Stanisława Odrowąża, potem do tarnowskich, Ostrogskich, Lubomirskich, zaś w XVIII w. do Sanguszków. Kolejnym właścicielem staje się w 1783 r. starosta uszycki, Karol Szydłowski. Piętnaście lat później Sietesz wraz z Chodakówką i Lipnikiem nabywają Jan i Barbara Klings. Ostatnimi właścicielami dóbr sieteskich do czasu wkroczenia wojsk sowieckich w 1944 roku stali się Łastowieccy.

Pierwotny kościół, zapewne drewniany, został wybudowany najprawdopodobniej w miejscu kapliczki św. Antoniego nieopodal dzisiejszego Ośrodka Zdrowia i powierzony opiece świętych Antoniego opata i Antoniego z Padwy. Wokół niego chowano zmarłych. Wszystko wskazuje na to, że spalili go Tatarzy. Wiadomości o usytuowaniu pierwotnej świątyni przetrwały i wciąż są obecne w ustnej tradycji mieszkańców.

Drugi kościół, murowany, wzniesiono około 1605 r. z fundacji księżnej Anny Ostrogskiej z Jarosławia, która była właścicielką klucza kańczudzkiego w innym miejscu. Jego partonem był św. Mikołaj.

Obecny murowany kościół neogotycki został wybudowany w latach 1906-1910 według planów architekta Michała Kowalczuka na miejscu drugiej świątyni, która została rozebrana. dzieła budowy kościoła podjął się ks. kanonik Leopold Mazurek, pochowany na tutejszym cmentarzu parafialnym. W czasie budowy trzeciego kościoła wybudowano na tzw. pańskim prowizoryczną kaplicę do sprawowania liturgii. Do dziś upamiętnia to miejsce misyjny krzyż przeniesiony sprzed kościoła, a postawiony w miejscu starego i zniszczonego pamiętającego czasy początku poprzedniego wieku. Budowa kościoła zakończyła się w 1909 roku. Kościół pod wezwaniem św. Antoniego z Padwy i św. Mikołaja konsekrował 26 czerwca 1910 r. biskup Karol Fischer.

Ołtarz główny neogotycki wykonała firma s. Majerskiego z Przemyśla. Na jego zwieńczeniu umieszczono figurę św. Mikołaja, patrona poprzedniego kościoła. Dziełem tej samej pracowni jest tabernakulum wykonane z marmuru kararyjskiego ufundowane przez proboszcza ks. Leopolda Mazurka. Stopnie ołtarza wykonano z marmuru krzeszowickiego. Piękne balaski przed ołtarzem wykonane są przez Józefa Kuleszę z Krakowa, a ufundowane są wraz z przepiękną amboną, dumą świątyni, przez właścicielkę dóbr sieteskich Marię Janową Łastowiecką. Wspomniana ambona ma kształt łodzi, przy której święci Piotr i Andrzej lub Paweł trzymają sieci.

Dwa boczne ołtarze Najświętszego Serca Pana Jezusa i Matki Bożej Różańcowej wykonał miejscowy stolarz Jan Płaza. Figury do nich wyrzeźbił Krupiński z Kańczugi.

Przed balaskami jest jeszcze trzeci ołtarz dedykowany św. Franciszkowi z Asyżu.

Trzynastogłosowe organy piszczałkowe zakupiono w 1931 r. we Wrocławiu od braci Biernackich.

W 1959 r. została zaprojektowana i wykonana przez artystę plastyka z Sieteszy Zygmunta Wiglusza polichromia kościoła, a w roku 2005 na prośbę ks. proboszcza Jacka Rawskiego, pod jego kierunkiem, ponownie przemalowano kościół.

Chrzcielnicę wykonali w 1960 r. z drzewa dębowego Józef Płaza i Józef Bartman z Sieteszy.

W 1961 r. wykonano i zakupiono z Dąbrowie Górniczej w odlewni Franciszka Drożdża i Franciszka Kubica cztery dzwony, które noszą imiona: św. Antoni, św. Wojciech, św. Franciszek oraz Matka Boża Różańcowa. Ogrodzenie kościelne wykonano w 1967 r.

W 1984 r. wprawiono dwa witraże w prezbiterium. Trzy lata później zakupiono pozłacane tabernakulum.

Na cmentarzu parafialnym wznosi się kaplica rodowa Łastowieckich z kryptami, w których zachowały się doczesne szczątki rodziny.

Na polach od strony Kańczugi wzniesiono w latach 60. XX w. kapliczkę poświęconą św. Antoniemu, dziś zwaną popularnie przy źródełku. Ufundowała ją Helena Achramowicz z d. Duda mieszkająca w Chicago. Tryskająca nieopodal woda ze źródełka od wielu lat uznawana jest za cudowną i wciąż przypomina o Bożej wszechmocy, która potrzebuje ludzkiej wiary i modlitwy. Wciąż do kancelarii parafialnej zgłaszają się wierni doświadczający cudu przemiany serca, odzyskanego zdrowia, odnalezienia drogi do Boga i wielu innych łask. W każdy pierwszy wtorek miesięcy letnich odbywa się tam uroczysta nowenna do św. Antoniego oraz Msza święta z kazaniem. To miejsce szczególne na mapie parafii, gdzie można spotkać prawie w każdej chwili kogoś miejscowego czy pieszych lub zmotoryzowanych pielgrzymów z okolicznych parafii, a nawet dalszych miejscowości.

 

Kapliczka Św. Antoniego przy "Źródełku"

 

Św. Antoni Padewski, urodził się w Lizbonie w 1195 r. Nazywał się Fernando Bulluone. Przypuszcza się, że około 15. roku życia wstąpił do klasztoru kanoników regularnych. Jednak po upływie dwóch lat postanowił przenieść się do klasztoru Santa Cruz w Coimbrze, gdzie zdobył solidne wykształcenie, poznając Pismo Święte i naukę Ojców Kościoła. Święcenia kapłańskie przyjął w 1219 roku. Św. Antoni poznawszy duchowość św. Franciszka z Asyżu, za wiedzą swoich przełożonych, postanowił zostać członkiem zakonu franciszkanów, przyjmując ich habit i zmieniając swoje chrzestne imię na Antoni. Pragnął pójść w ślady pięciu męczenników franciszkańskich, a których relikwiami zetknął się w Coimbrze i dlatego udał się z posługą misyjną do Maroka, jednakże tam ciężko zachorował i musiał wracać do kraju. Statek gnany burzą morską zawinął na Sycylię, św. Antoni zaś pojechał stamtąd na kapitułę generalną zakonu do Asyżu w 1221 r., gdzie spotkał się ze św. Franciszkiem. Wkrótce św. Antoni dał się poznać jako wybitny kaznodzieja, więc ustanowiono go głównym kaznodzieją zakonu i wysłano czym prędzej na głoszenie Słowa Bożego i zwalczanie błędnowierców. Nasz Patron przemierzał wsie i miasta, nawołując do pokuty i poprawy życia. Głosił on Słowo Boże w północnych Włoszech, po czym udał się do południowej Francji, znów pracował jako kaznodzieja w Italii. Sława kaznodziejska św. Antoniego dotarła do Rzymu. Papież Grzegorz IX poprosił św. Antoniego w 1228 r., aby wobec niego wygłosił kazanie i także głosił słowo Boże dla pielgrzymów licznie przybywających do Rzymu. Święty w dalszym ciągu pracował głównie jako kaznodzieja, ale też dał się poznać jako profesor teologii, którą wykładał swoim braciom zakonnym, przede wszystkim w duchu św. Augustyna. Rok 1230 był czasem intensywnej pracy kaznodziejskiej. Wtedy to św. Antoni przybył do Padwy i największą popularność kaznodziejska osiągnął w Wielkim Poście 1231 r. Wokół Antoniego gromadziły się tysiące wiernych, których on doprowadzał do poprawy życia, również skutecznie zwalczał lichwę, więzienie dłużników wyzyskiwanie biednych. (H. Fros). Wyczerpany nadmierną pracą kaznodziejską nasz Patron zmarł 13 VI 1231 r. w opinii świętości w klasztorze klarysek w Arcella k. Padwy. Pozostawił po sobie zbiór kazań na niedziele i uroczystości świętych. W następnym roku (30 V 1232) papież Grzegorz IX kanonizował Antoniego, natomiast papież Pius XII ogłosił go w roku 1946 doktorem Kościoła. W ikonografii ukazuje się św. Antoniego w habicie franciszkańskim. Do charakterystycznych atrybutów należą: książka (symbol nauki) i lilia (niewinność), czasami Święty występuje z sercem płomiennym lub samym płomieniem na dłoni. Często św. Antoni jest ukazywany z Dzieciątkiem Jezus.  Jezus trzyma prawą rączkę w geście błogosławieństwa. Na obrazie widnieje lilia i księga. Święty występuje w ciemnym habicie symbolizującym ubóstwo, pokorę i pokutę.

Kult św. Antoniego rozwinął się bardzo szybko nie tylko w Italii, ale też w całym świecie chrześcijańskim. W Italii wystarczy tylko powiedzieć „Święty” na określenie osoby św. Antoniego. Ku czci Świętego powstało wiele bractw i kilka zakonów. Ludwika Bouffier zainicjowała w roku 1890 w Tuluzie we Francji dzieło zwane: „Chleb św. Antoniego”, tzn. jałmużna dla ubogich. Św. Antoniego jako swojego patrona uznają franciszkanie, siostry antonianki i antoninki, mieszkańcy Lizbony, górnicy, małżonkowie, narzeczeni, położnice, ubodzy. Wzywano św. Antoniego jako orędownika w przypadku bezpłodności, w sprawach rodzinnych, podczas zarazy bydła. Najbardziej jest dla nas znany jako patron ludzi i rzeczy zagubionych.

W naszej parafii w każdy wtorek odprawiana jest Nowenna ku czci św. Antoniego, natomiast w miesiącach letnich, w każdy pierwszy wtorek miesiąca celebrowana jest Msza święta "przy Źródełku" św. Antoniego, w miejscu, gdzie jak podaje pobożna tradycja, miał przechodzić Święty z Padwy, umęczony podróżą uderzył laską w ziemię i natychmiast pojawiła się woda.

... bo sługa Twój słucha (1 Sm 3,9)

 

 

 

Wielki Piątek 29 Marca 2013 r.

 

Słowa Ewangelii według św. Jana (J 18,1 - 19,42)

 

Tekst Ewangelii ---> KLIKNIJ

 

Refleksja

 

Podobnie jak Duch Święty prowadził Jezusa przez pustynię, u początków Jego publicznej działalności, tak też i teraz prowadzi Go do Jerozolimy, do czasu „Jego godziny”, godziny ostatecznej walki i ostatecznego objawienia się miłości Bożej. To Duch Święty jest tym, który daje Jezusowi siłę do stoczenia walki w Getsemani, do spełnienia woli Ojca i do podążania podjętą drogą do końca, do ostatniej kropli krwi. Na Kalwarii, można by tak rzec, niczym an pustynnej scenie: pusto. Tylko w niebo wznoszą się trzy krzyże, pod nimi – jakby dwa ich ramiona – stoją Maryja i uczeń Jan. Przerażającą ciszę niewyobrażalnego cierpienia rozdziera wołanie: Pragnę. To ono przywołuje na pamięć spotkanie Jezusa z Samrytanką. Wówczas Jezus powiedział: Daj mi pić. Tak naprawdę wtedy mówił, że prawdziwym Jego pragnieniem jest pragnienie wiary Samarytanki, pragnienie wiary całej ludzkości, pragnienie ofiarowania wody żywej. Krótko mówiąc, chęć zaspokojenia wszelkich pragnień człowieka przez łaskę pochodzącą od Boga. Godzina ukrzyżowania i śmierci Jezusa – zauważmy – odpowiada godzinie Jego największej życiodajności w Duchu Świętym. Gdy miłość Jezusa w czasie składania ofiary osiągnęła swój szczyt, z Jego całkowitego unicestwienia, jak z głębi podziemnego źródła, wytryska Kościół, który jest nową wspólnotą ludzi wierzących, nowym Izraelem, ludem Nowego Przymierza. A Maryja, która jest tam obecna, jest Współodkupicielką i razem z Janem swoją obecnością uobecnia wszystkich uczniów Nazarejczyka, a także całą ludzkość. To są pierwociny rodzącego się Kościoła.

 

Stanę z Maryją pod krzyżem i razem z Nią będę zgłębiał ostatnie słowa Jej Syna. Oddam Jezusowi moje złe przyzwyczajenia, z powodu których cierpi i kona. Pójdę do Maryi, która tuli w ramionach martwego Jezusa i będę prosił, aby przytuliła mnie razem z Nim.

 

 

 

Wielki Czwartek 28 Marca 2013 r.

 

Słowa Ewangelii według św. Jana (J 13,1-15)

 

Było to przed Świętem Paschy. Jezus wiedząc, że nadeszła Jego godzina przejścia z tego świata do Ojca, umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował. W czasie wieczerzy, gdy diabeł już nakłonił serce Judasza Iskarioty syna Szymona, aby Go wydać, wiedząc, że Ojciec dał Mu wszystko w ręce oraz że od Boga wyszedł i do Boga idzie, wstał od wieczerzy i złożył szaty. A wziąwszy prześcieradło nim się przepasał. Potem nalał wody do miednicy. I zaczął umywać uczniom nogi i ocierać prześcieradłem, którym był przepasany. Podszedł więc do Szymona Piotra, a on rzekł do Niego: «Panie, Ty chcesz mi umyć nogi?» Jezus mu odpowiedział: «Tego, co Ja czynię, ty teraz nie rozumiesz, ale później będziesz to wiedział». Rzekł do Niego Piotr: «Nie, nigdy mi nie będziesz nóg umywał». Odpowiedział mu Jezus: «Jeśli cię nie umyję, nie będziesz miał udziału ze Mną». Rzekł do Niego Szymon Piotr: «Panie, nie tylko nogi moje, ale i ręce, i głowę!». Powiedział do niego Jezus: «Wykąpany potrzebuje tylko nogi sobie umyć, bo cały jest czysty. I wy jesteście czyści, ale nie wszyscy». Wiedział bowiem, kto Go wyda, dlatego powiedział: «Nie wszyscy jesteście czyści». A kiedy im umył nogi, przywdział szaty i znów zajął miejsce przy stole, rzekł do nich: «Czy rozumiecie, co wam uczyniłem? Wy Mnie nazywacie „Nauczycielem” i „Panem” i dobrze mówicie, bo nim jestem. Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi. Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem.

 

 

 

Refleksja

 

Słowa Jezusa wygłoszone w czasie Ostatniej Wieczerzy są szczególne. To swoistego rodzaju konwersacja przebiegająca w klimacie przyjaźni i wzajemnego zaufania. Ale została ona naznaczona nutą pożegnania, co dotyka najgłębszych pokładów serca. Jezus jednak bardzo czekał na nadejście tej godziny. Było to bowiem godzina, dla której przyszedł, godzina ofiarowania siebie uczniom, całej ludzkości i Kościołowi. Słowa, jakie zapisano na kartach Ewangelii, są przepełnione życiodajną energią, która nas przerasta. Przecież „Pamiątka Jezusa” – inaczej mówiąc: wspomnienie uczty paschalnej – nie jest jedynie powtarzana w przyszłych dziejach świata, ona się odnawia i uobecnia także dla nas. To, co Jezus czyni tego dnia, w tej godzinie, jest tym, co On, będąc wciąż obecnym, czyni dla nas. Dlatego w owej godzinie, w której Jezus ofiarował samego siebie za wszystkich, powinniśmy odczuwać ten wyjątkowy dar i świadectwo miłości pozostawione nam przez Ojca w Synu. Uczmy się od Jezusa, który mówi: Dałem wam bowiem przykład… Uczmy się od Niego zawsze mówić „dziękuję”, sprawować Eucharystię swoim własnym życiem, tym samym uczmy się wchodzić w dynamikę miłości, która daje i ofiaruje samą siebie, aby ktoś inny mógł żyć. Rytuał umycia nóg ma przypomnieć nam, że to konkretne przykazanie – jak wszystkie inne – winno być praktykowane w codzienności. Najprościej mówiąc: mamy służyć sobie wzajemnie w duchu ogromnej pokory. Okazywanie wiec komuś miłości nie może stać się formą sentymentalnej pozy, nie jest też doświadczeniem, z którym możemy wiązać nadzieje na jakąkolwiek zapłatę. A dlatego, że miłość to wola ofiarowania samego siebie razem z Chrystusem dla innych, bez żadnego wyrachowania. Tak, prawdziwa miłość zawsze jest darem i zawsze jest gotowa do ofiary: daje się natychmiast i całkowicie.

 

Jaki jest stan mojego wnętrza u początku Triduum Paschalnego? Czy jestem świadomy, że Jezus gotów jest umierać za czystość mojego serca? Co mogę powiedzieć o moim „zniżaniu się” w służbie dla innych?

 

 

 

Niedziela Palmowa 24 Marca 2013 r.

 

Słowa Ewangelii według św. Łukasza 22,14 – 23,56

 

TEKST EWANGELII ---> KLIKNIJ

 

Refleksja

 

Zdecydujmy się ponownie naśladować Jezusa w duchu prostej i szczerej wiary. Tym bardziej, że ewangeliczne epizody, jakie przywołuje dzisiejsza liturgia, stawiają nas wobec dwóch scen, które sobie przeczą. Tłum ludzi, który najpierw idzie za Jezusem z wielkim entuzjazmem, nieco później daje się zwieść i popada w obojętność, a co więcej: staje się niezdolny do zmiany zaistniałej sytuacji. Najpierw woła: „Hosanna!”., a później w czasie męki patrzy na Jezusa z daleka i milczy. Nadto to przecież ten tłum, nikt inny, woła: „Ukrzyżuj Go!”. A czy my w czasach naszej słabości, w wielu różnych momentach naszego życia nie staliśmy zbyt daleko i nie patrzyliśmy z lękiem na Pana, zamiast odważnie iść za Nim Jego drogą krzyżową? Czy przynajmniej teraz nie pragniemy odnowić naszego wnętrza i choćby w tym względzie prosić Boga o żywe i pełne uczestnictwo Jego Pasji? Chociaż nie zostało nam dane, abyśmy mieli fizyczny udział w męce Jezusa, to otwiera się przed nami możliwość przeżywania jej w ciszy i miłości. To bowiem dotyczy przede wszystkim wszelkich form uniżenia, a także milczącej akceptacji dla różnorakich prób, jakich doświadczać możemy w naszym życiu. Tak jak Maryja, która jako jedyna pozostała u stóp krzyża, nośmy w sercu żywą nadzieję. Tę nadzieję, co pozwala ufać, że ciemności Wielkiego Piątku znikną wraz z nastaniem wielkanocnego poranka.

 

Jak pragnę przeżyć rozpoczynający się Wielki Tydzień i Triduum Paschalne?

 

 

 

Piątek 22 Marca 2013 r.

 

Słowa Ewangelii według św. Jana (J 10,31-42)

 

Żydzi porwali kamienie, aby Jezusa ukamienować. Odpowiedział im Jezus: Ukazałem wam wiele dobrych czynów pochodzących od Ojca. Za który z tych czynów chcecie Mnie ukamienować? Odpowiedzieli Mu Żydzi: Nie chcemy Cię kamienować za dobry czyn, ale za bluźnierstwo, za to, że Ty będąc człowiekiem uważasz siebie za Boga. Odpowiedział im Jezus: Czyż nie napisano w waszym Prawie: Ja rzekłem: Bogami jesteście? Jeżeli /Pismo/ nazywa bogami tych, do których skierowano słowo Boże - a Pisma nie można odrzucić to jakżeż wy o Tym, którego Ojciec poświęcił i posłał na świat, mówicie: Bluźnisz, dlatego że powiedziałem: Jestem Synem Bożym? Jeżeli nie dokonuję dzieł mojego Ojca, to Mi nie wierzcie. Jeżeli jednak dokonuję, to choćbyście Mnie nie wierzyli, wierzcie moim dziełom, abyście poznali i wiedzieli, że Ojciec jest we Mnie, a Ja w Ojcu. I znowu starali się Go pojmać, ale On uszedł z ich rąk. I powtórnie udał się za Jordan, na miejsce, gdzie Jan poprzednio udzielał chrztu, i tam przebywał. Wielu przybyło do Niego, mówiąc, iż Jan wprawdzie nie uczynił żadnego znaku, ale że wszystko, co Jan o Nim powiedział, było prawdą. I wielu tam w Niego uwierzyło.

 

 

 

Refleksja

 

Ewangelia według św. Jana ukazuje nam różne sytuacje, w których dochodzi do podziałów. Oto na jej kartach jest wystarczająco dużo światła, aby uwierzyć, ale także dość ciemności, aby w jakiś sposób wytłumaczyć odrzucenie Chrystusa. Także dzisiejszy fragment kończy się stwierdzeniem, że wielu tam w Niego uwierzyło. Wielu, ale nie wszyscy. Wynika z tego, że jedni dają się przekonać, inni natomiast utwierdzają się w swojej zatwardziałości. Ci ostatni – zauważmy bez ironii – postępują w dobrej wierze: przecież chcą obronić swojego Boga. Nie dziwi zatem, że w czasie Ostatniej Wieczerzy, Jezus powie do swoich uczniów: Nadchodzi godzina, w której każdy, kto was zabije, będzie sądził, że oddaje cześć Bogu (J 16,2). Czy tych skrajnych tendencji, jakże odmiennych i zarazem sprzecznych, a dotyczących wiary, nie spotykamy przypadkiem, chociaż rzadziej, także w naszych sercach? Nasza wiara przeżywa swoje wzloty i upadki. Wydaje się, jakby w nas samych znajdował się ogromny tłum. Wtedy przychodzi Jezus i uczy nas, jak przeciwstawiać się tym niebezpiecznym odczuciom i stanom naszego ducha, a także podstępnemu sceptycyzmowi naszych czasów. Dlatego, aby zakorzenić się w naszych sercach i pozostać silną, mimo licznych przeciwności losu, wiara potrzebuje solidnego fundamentu. Jest nim Pismo Święte, które właśnie w Nowym Testamencie objawia swoją pełnię. Częste czytanie Słowa Bożego jest podstawą siły naszej wiary w to Słowo, które jest także osobą – Synem równym Ojcu.

 

Czy w Ewangelii spotykam się ze słowami Jezusa, które mnie niepokoją, rodzą we mnie opór, na które się zamykam? Czy wierzę w Bóstwo Jezusa? Jakie konkretne dobro dostrzegam w moim życiu?

 

 

 

Wtorek 19 Marca 2013 r.

 

Uroczystość św. Józefa, Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny

 

Słowa Ewangelii według św. Mateusza ( Mt 1,16.18-21.24)

 

Jakub ojcem Józefa, męża Maryi, z której narodził się Jezus, zwany Chrystusem. Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie. Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: «Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów». Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański.

 

 

 

 

 

Refleksja

 

Dzisiejsza Uroczystość i postać św. Józefa pozwalają nam odkryć, że działanie Stwórcy wiąże się z realizacją planu zbawienia, który przenika całe biblijne przesłanie. Sprawiedliwość św. Józefa winna być postrzegana, w kontekście przyjęcia daru wiary z wdzięcznością i wzruszeniem, w postawie wewnętrznej uczciwości i szacunku okazywanych Bogu i ludziom, ale także wobec Prawa i dziejących się wydarzeń. Widzimy wyraźnie, że Józefowi trudno jest zaakceptować to „cudze ojcostwo”, a w konsekwencji także przyjąć bezgraniczną odpowiedzialność bycia nauczycielem i przewodnikiem dla Tego, który pewnego dnia stanie się Pasterzem Izraela. Niemniej respekt, posłuszeństwo i pokora leżą u podstaw sprawiedliwości Józefa, obrazując jego wewnętrzną postawę. I to ona – swoista duchowa gleba – oraz jego misja, jedyna w swoim rodzaju i cudowna, zaprowadziły go na szczyt chrześcijańskiej świętości, obok Maryi, jego Oblubienicy. Józef wręcz emanuje cechami, zresztą typowo biblijnymi, właściwymi tym wybranym przez Boga dla spełnienia ważnych misji. Owi ludzie zawsze uważali się za niegodnych lub niezdolnych do wypełnienia zadań powierzanych im przez Pana. Wystarczy wspomnieć Abrahama, Mojżesza, Izajasza, czy choćby Jeremiasza. Bóg zawsze wychodzi naprzeciw swoim przyjaciołom, udzielając im łaski większej mocy i wierności.

 

 

 

Poniedziałek 18 Marca 2013 r.

 

Słowa Ewangelii według św. Jana (J 8,12-20)

 

A oto znów przemówił do nich Jezus tymi słowami: «Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia». Rzekli do Niego faryzeusze: «Ty sam o sobie wydajesz świadectwo. Świadectwo Twoje nie jest prawdziwe». W odpowiedzi rzekł do nich Jezus: «Nawet jeżeli Ja sam o sobie wydaję świadectwo, świadectwo moje jest prawdziwe, bo wiem skąd przyszedłem i dokąd idę. Wy zaś nie wiecie, ani skąd przychodzę, ani dokąd idę. Wy wydajecie sąd według zasad tylko ludzkich. Ja nie sądzę nikogo. A jeśli nawet będę sądził, to sąd mój jest prawdziwy, ponieważ Ja nie jestem sam, lecz Ja i Ten, który Mnie posłał. Także w waszym Prawie jest napisane, że świadectwo dwóch ludzi jest prawdziwe. Oto Ja sam wydaję świadectwo o sobie samym oraz świadczy o Mnie Ojciec, który Mnie posłał». Na to powiedzieli Mu: «Gdzie jest Twój Ojciec?» Jezus odpowiedział: «Nie znacie ani Mnie, ani Ojca mego. Gdybyście Mnie poznali, poznalibyście i Ojca mego». Słowa te wypowiedział przy skarbcu, kiedy uczył w świątyni. Mimo to nikt Go nie pojmał, gdyż godzina Jego jeszcze nie nadeszła.

 

 

 

Refleksja

 

Gdy jakiś promień światła przeniknie do ciemnego pomieszczenia, wówczas natychmiast rozświetla całe jego wnętrzem nawet jego najbardziej ukryte i zapomniane zakamarki. Podobnie Słowo Boga przenika naszą historię. W ten sposób Jezus, Światłość świata, przenika mroki i ciemności tego świata. Opieranie się takiemu działaniu Słowa jest rzeczą bezskuteczną, ponieważ ten, kto go nie przyjmuje, automatycznie jest przez nie sądzony. Wtedy też wychodzi na jaw to, co wcześniej było podstępnie skrywane albo też ukazywano jako rzekomo nieskazitelną sprawiedliwość. Słowo Boże przenika i bada głębię naszego serca, ujawnia wszystkie, nawet najskrytsze, nasze intencje, zamiary, odsłania kłamstwa i niecne intrygi. Krótko mówiąc, pokazuje, i to w sposób wyraźny i jednoznaczny, kto ufa Bogu i lęka się nie odpowiedzieć na bezmiar Jego miłosiernej miłości, a kto ma rozum i serce tak bardzo ograniczone, że wszędzie poszukuje ukrytych przyjemności, tak jakby prawdziwe szczęście było nie do pogodzenia z wiernością ewangelicznej prawdzie. Otóż w każdym momencie życia stajemy przed takim jak wyżej wyborem. Dlatego szczęśliwym jest ten, kto pozwala Bożemu Słowu przeniknąć do swojego wnętrza, aby ono niczym promień światła oddzieliło złoto od bezwartościowego żużla. W świetle prawdy rozkoszą staje się wówczas dobrowolne powierzenie siebie ojcowskim rękom Boga. Dzięki takiemu naszemu oddaniu nikt i nic nie będzie dla nas straszne i nic też nie zdoła wprowadzić nas w błąd.

 

Co mogę powiedzieć o moim osobistym słuchaniu Słowa? Jak zachowuję się, kiedy odsłania trudne prawdy o moim życiu? Czy pragnę osobistej relacji z Bogiem?

 

 

 

Piątek 15 Marca 2013 r.

 

Słowa Ewangelii według św. Jana (J 7,1-2.10.25-30)

 

Jezus obchodził Galileę. Nie chciał bowiem chodzić po Judei, bo Żydzi mieli zamiar Go zabić. A zbliżało się żydowskie Święto Namiotów. Kiedy zaś bracia Jego udali się na święto, wówczas poszedł i On, jednakże nie jawnie, lecz skrycie. Niektórzy z mieszkańców Jerozolimy mówili: Czyż to nie jest Ten, którego usiłują zabić? A oto jawnie przemawia i nic Mu nie mówią. Czyżby zwierzchnicy naprawdę się przekonali, że On jest Mesjaszem? Przecież my wiemy, skąd On pochodzi, natomiast gdy Mesjasz przyjdzie, nikt nie będzie wiedział, skąd jest. A Jezus, ucząc w świątyni, zawołał tymi słowami: I Mnie znacie, i wiecie, skąd jestem. Ja jednak nie przyszedłem sam od siebie; lecz prawdziwy jest Ten, który Mnie posłał, którego wy nie znacie. Ja Go znam, bo od Niego jestem i On Mnie posłał. Zamierzali więc Go pojmać, jednakże nikt nie podniósł na Niego ręki, ponieważ godzina Jego jeszcze nie nadeszła.

 

 

 

Refleksja

 

Św. Jan Ewangelista łączy życie Jezusa z celebrowaniem świat żydowskich, których celem było podtrzymywanie pamięci i świadomości o wielkich dziełach Boga. Rodzi się zatem pytanie: Dlaczego cały ten spisek ma miejsce kilka dni przed celebrowaniem Święta Namiotów? Odpowiedź jest prosta. Podczas tego święta nie tylko składano Bogu dziękczynienie za zbiory, ale wspominano także czterdzieści alt spędzonych na pustyni. Stąd podczas tych uroczystości budowano podobne namioty, w których gromadzono się na medytacje. Wszystko to zaś miało służyć doświadczeniu symbolicznego puszkowania, będącego swoistym przystankiem na drodze ku Ziemi Obiecanej. Zaistniała kwestia sporna, pewnego rodzaju kontrowersja, jaka została przytoczona przez św. Jana, miała miejsce w wigilię tego cennego czasu poświęcanego na refleksję. Wszystko wyglądało tak, jakby Jezus podejmował ostatnią próbę, by zaprosić swoich przeciwników do szczerych rozważań nad swoją osobą i nad dziełami, jakich sam dokonał. Dobrze wiemy, że cały trud był daremny. W związku z tym warto postawić sobie pytanie: czy my, przyjmując podpowiedź dzisiejszej liturgii, potrafimy zatrzymać się po drodze na święto Paschy; czy damy sobie czas na ponowne przeczytanie i przemedytowanie tego bogatego tekstu, aby poszukać odpowiedzi dotyczącej sensu misterium osoby Chrystusa po to, by przylgnąć do Niego w sposób o wiele pełniejszy?

 

Co w moim życiu najbardziej rani Jezusa? W jakich miejscach, relacjach, zajęciach nie potrafię Go dostrzec? Jakie jest moje doświadczenie Boga?

 

 

 

Środa 13 Marca 2013 r.

 

Słowa Ewangelii według św. Jana (J 5,17-30)

 

Żydzi prześladowali Jezusa, ponieważ uzdrowił w szabat. Lecz Jezus im odpowiedział: Ojciec mój działa aż do tej chwili i Ja działam. Dlatego więc usiłowali Żydzi tym bardziej Go zabić, bo nie tylko nie zachowywał szabatu, ale nadto Boga nazywał swoim Ojcem, czyniąc się równym Bogu. W odpowiedzi na to Jezus im mówił: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Syn nie mógłby niczego czynić sam od siebie, gdyby nie widział Ojca czyniącego. Albowiem to samo, co On czyni, podobnie i Syn czyni. Ojciec bowiem miłuje Syna i ukazuje Mu to wszystko, co On sam czyni, i jeszcze większe dzieła ukaże Mu, abyście się dziwili. Albowiem jak Ojciec wskrzesza umarłych i ożywia, tak również i Syn ożywia tych, których chce. Ojciec bowiem nie sądzi nikogo, lecz cały sąd przekazał Synowi, aby wszyscy oddawali cześć Synowi, tak jak oddają cześć Ojcu. Kto nie oddaje czci Synowi, nie oddaje czci Ojcu, który Go posłał. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto słucha słowa mego i wierzy w Tego, który Mnie posłał, ma życie wieczne i nie idzie na sąd, lecz ze śmierci przeszedł do życia. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, że nadchodzi godzina, nawet już jest, kiedy to umarli usłyszą głos Syna Bożego, i ci, którzy usłyszą, żyć będą. Podobnie jak Ojciec ma życie w sobie, tak również dał Synowi: mieć życie w sobie samym. Przekazał Mu władzę wykonywania sądu, ponieważ jest Synem Człowieczym. Nie dziwcie się temu! Nadchodzi bowiem godzina, w której wszyscy, którzy spoczywają w grobach, usłyszą głos Jego: a ci, którzy pełnili dobre czyny, pójdą na zmartwychwstanie życia; ci, którzy pełnili złe czyny - na zmartwychwstanie potępienia. Ja sam z siebie nic czynić nie mogę. Tak, jak słyszę, sądzę, a sąd mój jest sprawiedliwy; nie szukam bowiem własnej woli, lecz woli Tego, który Mnie posłał.

 

 

 

 

 

Refleksja

 

Pan wysłał swojego Sługę i ustanowił go pośrednikiem Przymierza, aby przyczynić się do rozkwitu Izraela. Ojciec, posyłając Syna, dał Mu władzę wskrzeszania umarłych. I nikt nie jest wyłączony z tego zaproszenia, by świętować życie, nikt też nie będzie się czuł przez Boga opuszczonym lub zapomnianym, ponieważ jedynym i prawdziwym opuszczonym jest umiłowany Syn Ojca. Istotnie: największa Miłość została wydana na śmierć krzyżową, aby wybawić nas od śmierci wiecznej. Żydom, którzy oskarżają Go i niezachowywanie szabatu, objawia swoją jedność z wolą Ojca, pokazując tym samym, że Syn czyni wszystko, co widzi i słyszy od Ojca. To wszak od Niego otrzymał władzę sądzenia. Tym wszystkim, którzy z wiarą słuchają Jego słów i zachowują je w swoim sercu, została zaś dana moc stawania się dziećmi Bożymi. Od tej chwili mogą oni przechodzić od śmierci do życia wiecznego, a w dzień ostateczny nie spotkają Sędziego, ale Ojca. A Ten praktycznie od zawsze na nich czeka, ponieważ to w nich dostrzeże oblicze swojego umiłowanego Syna Jedynego, który stał się dla nas pierworodnym bratem. Wielka jest nadzieja, jaka została nam przekazana. Na nasze codzienne życie zostało rzucone nowe światło. Jesteśmy dziećmi, które otrzymały obietnicę wiecznego dziedzictwa. Ono jest ukrytym skarbem mającym moc wspierania naszego codziennego ziemskiego trudu i wysiłku.

 

Czego mi najbardziej brakuje w mojej relacji z Ojcem? O co chciałbym prosić Jezusa?

 

 

 

Wtorek 12 Marca 2013 r.

 

Słowa Ewangelii według św. Jana (J 5,1-3a.5-16)

 

Było święto żydowskie i Jezus udał się do Jerozolimy. W Jerozolimie zaś znajduje się sadzawka Owcza, nazwana po hebrajsku Betesda, zaopatrzona w pięć krużganków. Wśród nich leżało mnóstwo chorych: niewidomych, chromych, sparaliżowanych. Znajdował się tam pewien człowiek, który już od lat trzydziestu ośmiu cierpiał na swoją chorobę. Gdy Jezus ujrzał go leżącego i poznał, że czeka już długi czas, rzekł do niego: Czy chcesz stać się zdrowym? Odpowiedział Mu chory: Panie, nie mam człowieka, aby mnie wprowadził do sadzawki, gdy nastąpi poruszenie wody. Gdy ja sam już dochodzę, inny wchodzi przede mną. Rzekł do niego Jezus: Wstań, weź swoje łoże i chodź! Natychmiast wyzdrowiał ów człowiek, wziął swoje łoże i chodził. Jednakże dnia tego był szabat. Rzekli więc Żydzi do uzdrowionego: Dziś jest szabat, nie wolno ci nieść twojego łoża. On im odpowiedział: Ten, który mnie uzdrowił, rzekł do mnie: Weź swoje łoże i chodź. Pytali go więc: Cóż to za człowiek ci powiedział: Weź i chodź? Lecz uzdrowiony nie wiedział, kim On jest; albowiem Jezus odsunął się od tłumu, który był w tym miejscu. Potem Jezus znalazł go w świątyni i rzekł do niego: Oto wyzdrowiałeś. Nie grzesz już więcej, aby ci się coś gorszego nie przydarzyło. Człowiek ów odszedł i doniósł Żydom, że to Jezus go uzdrowił. I dlatego Żydzi prześladowali Jezusa, że to uczynił w szabat.

 

 

 

Refleksja

 

U kresu nadziei, bez mocy, by zanurzyć się w wodzi, rozczarowany innymi ludźmi, a czasami także samą religią – tak wygląda dzisiejszy człowiek. Chociaż, prawdę powiedziawszy, taki też był i kiedyś. Był taki, kiedy przyszedł do niego Chrystus i szukał go w miejscu, gdzie akurat leżał sparaliżowany cierpieniem i doświadczony grzechem. Dzisiaj, podobnie jak wówczas, kiedy go znajdzie, postawi mu bardzo proste pytanie: „Czy chcesz wyzdrowieć?”. W tym pytaniu nie ma niczego nadzwyczajnego poza tym, że wymaga ona osobistej odpowiedzi. Ona zaś nie jest zwyczajna. Odnawia wewnętrznie i pozwala odczuć wielką godność człowieka: jego wolność i odpowiedzialność. A później, jak wtedy, dodaje: „Wyzdrowiałeś. Wstań i chodź”. Jezus nie dokonuje tego posługując się jakimś wymyślonym rytuałem albo też terapeutyczną wodą, ale mocą Słowa Bożego, które szuka i które niszczy zniewalające więzy. Cielesny paraliż jest w gruncie rzeczy niczym innym. Są o wiele gorsze więzy, które krępują serce grzechem. Dlatego też Chrystus pozostawił Kościołowi skuteczne Słowo i łaskę, która tryska jak rzeka z Jego otwartego boku. To właśnie ta żywa woda chrzcielnego obmycia, która odradza i czyni człowieka kimś zupełnie nowym. Żywa woda łez żalu, który budzi w człowieku Duch Święty, ab uwolnić go od wszelkich pęt win. To w końcu: Krew wypływająca z Tego, który był prowadzony na śmierć, aby przynieść światu Boże zbawienie.

 

Jaką najbliższą mi osobę chciałbym powierzyć Jezusowi? Czy chcesz stać się zdrowym? Czy wierzę, że może mnie uzdrowić z każdej niemocy, nawet z tej, która paraliżuje mnie od wielu lat?

 

 

 

Poniedziałek 11 Marca 2013 r.

 

Słowa Ewangelii według św. Jana (J 4,43-54)

 

Jezus wyszedł z Samarii i udał się do Galilei. Jezus wprawdzie sam stwierdził, że prorok nie doznaje czci we własnej ojczyźnie. Kiedy jednak przybył do Galilei, Galilejczycy przyjęli Go, ponieważ widzieli wszystko, co uczynił w Jerozolimie w czasie świąt. I oni bowiem przybyli na święto. Następnie przybył powtórnie do Kany Galilejskiej, gdzie przedtem przemienił wodę w wino. A w Kafarnaum mieszkał pewien urzędnik królewski, którego syn chorował. Usłyszawszy, że Jezus przybył z Judei do Galilei, udał się do Niego z prośbą, aby przyszedł i uzdrowił jego syna: był on bowiem już umierający. Jezus rzekł do niego: «Jeżeli znaków i cudów nie zobaczycie, nie uwierzycie». Powiedział do Niego urzędnik królewski: «Panie, przyjdź, zanim umrze moje dziecko». Rzekł do niego Jezus: «Idź, syn twój żyje». Uwierzył człowiek słowu, które Jezus powiedział do niego, i szedł z powrotem. A kiedy był jeszcze w drodze, słudzy wyszli mu naprzeciw, mówiąc, że syn jego żyje. Zapytał ich o godzinę, o której mu się polepszyło. Rzekli mu: «Wczoraj około godziny siódmej opuściła go gorączka». Poznał więc ojciec, że było to o tej godzinie, o której Jezus rzekł do niego: «Syn twój żyje». I uwierzył on sam i cała jego rodzina. Ten już drugi znak uczynił Jezus od chwili przybycia z Judei do Galilei.

 

 

 

 

 

Refleksja

 

Wierzyć w Słowo oznacza otworzyć drzwi, które prowadzą do nowej rzeczywistości. Trwać w Słowie, strzegąc go w sercu, oznacza uczestniczyć w Bożym dziele nowego stworzenia, uświęcenia i przemiany świata. Jezus jest żywym Słowem i tylko On może skierować do nas skuteczne słowo, co zresztą nieustannie czyni w sposób spokojny i przystępny. Domaga się tylko od nas wiary szczerej i bezgranicznej. Zgodzić się na to i zawierzyć Mu to kwestia życia lub śmierci. Tak było w przypadku zrozpaczonego ojca z dzisiejszej Ewangelii, który w odpowiedzi na swoje błagania nie usłyszał od Jezusa słów odrzucenia, ale słowo życia. I – co ważne – zaufał Mu. W życiu tego urzędnika nic się nie zmieniło, ale w jego sercu zamieszkała nadzieja. To dla nas nauka, że w noc bólu, cierpienia i prośby Słowo jest lampą dla naszych stóp. Jest ono także wracającą co i rusz modlitwą, która trwa dopóty, dopóki nie otrzyma wyraźnego i pewnego potwierdzenia: Pan wysłuchał, Pan dokonał cudu swojej łaski. Tak było kiedyś i tak jest i dziś. Jezus Chrystus jest Panem życia, i to zarówno w czasie, jak i w wieczności.

 

Co mogę powiedzieć o motywacji mojej wiary i duchowych praktykach? Do kogo najczęściej udaję się z moimi problemami i kogo proszę o pomoc? Za jakie słowo chciałbym dzisiaj Jezusowi szczególnie podziękować?

 

 

 

Piątek 8 Marca 2013 r.

 

Słowa Ewangelii według św. Marka (Mk 12,28-34)

 

Zbliżył się także jeden z uczonych w Piśmie, który im się przysłuchiwał, gdy rozprawiali ze sobą. Widząc, że Jezus dobrze im odpowiedział, zapytał Go: «Które jest pierwsze ze wszystkich przykazań?» Jezus odpowiedział: «Pierwsze jest: Słuchaj, Izraelu, Pan Bóg nasz, Pan jest jeden. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą. Drugie jest to: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Nie ma innego przykazania większego od tych». Rzekł Mu uczony w Piśmie: «Bardzo dobrze, Nauczycielu, słusznieś powiedział, bo Jeden jest i nie ma innego prócz Niego. Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego jak siebie samego daleko więcej znaczy niż wszystkie całopalenia i ofiary». Jezus widząc, że rozumnie odpowiedział, rzekł do niego: «Niedaleko jesteś od królestwa Bożego». I nikt już nie odważył się więcej Go pytać.

 

 

 

Refleksja

 

Jeden z uczonych w Piśmie stawia Jezusowi pytanie, stając się jednocześnie głosem tych wszystkich, którzy szukają lepszego i pełniejszego zrozumienia tego, czego wymaga od nas nasz Pan. Jest to zwykłe, proste pytanie, jakie niejednokrotnie wypowiadamy nie ze zwykłej, ludzkiej ciekawości, ale z sercem gotowym do uległości. Odpowiedź, która wówczas pada, jest równie podobna. Oto Bóg, który jest miłością, pragnie naszej miłości, ponieważ chce nas uczynić uczestnikami swojego Boskiego życia. To, co nam zaleca, jest przede wszystkim niesłychanym darem, skarbem i źródłem wszelkiego dobra. Dzisiejsze Słowo Boże otwiera przed nami niczym nieograniczony horyzont tej nowej rzeczywistości oraz podpowiada, jak można go objąć w całej jego pełni. Obowiązek rezygnacji z wszelkiej formy bezbożnictwa nie podlega żadnej dyskusji: Pan Bóg nasz jest jedynym Panem. Ileż to razy nazywaliśmy „naszym bogiem” dzieła rąk naszych, oddając cześć zdobytym przez nas dobrom materialnym, karierze, pozycji społecznej, osiągniętym sukcesom itp. N szczęście z tych wszystkich naszych otchłani pragniemy powrócić na najwyższe szczyty. Tym jednak razem stanie się to nie tyle na skutek naszego wysiłku, tak zwyczajnego, gdy próbujemy cokolwiek osiągnąć, ile dzięki naszej pokorze i naszemu ubóstwu. Bo też, jako żebracy miłości i pokoju, otrzymamy ten darmowy dar, jeżeli tylko, przyjmiemy tę przeogromną Miłość. Tę, która nas odnawia, dzień po dniu, pokonując bariery naszego egoizmu, przekraczając granice naszej zdolności miłowania. W ten zaś sposób, nie inaczej, każdy człowiek staje się naszym bliźnim.

 

Czy jestem przekonany, że Bóg do mnie codziennie przemawia? Czy nie ukrywam w swoim sercu bożków, z czczenia których nie chcę zrezygnować? Co jest mi najtrudniej pokochać w sobie i w innych?

 

 

 

Czwartek 7 Marca 2013 r.

 

Słowa Ewangelii według św. Łukasza (Łk 11,14-23)

 

Jezus wyrzucał złego ducha [u człowieka], który był niemy. A gdy zły duch wyszedł, niemy zaczął mówić i tłumy były zdumione. Lecz niektórzy z nich rzekli: «Przez Belzebuba, władcę złych duchów, wyrzuca złe duchy». Inni zaś, chcąc Go wystawić na próbę, domagali się od Niego znaku z nieba. On jednak, znając ich myśli, rzekł do nich: «Każde królestwo wewnętrznie skłócone pustoszeje i dom na dom się wali. Jeśli więc i szatan z sobą jest skłócony, jakże się ostoi jego królestwo? Mówicie bowiem, że Ja przez Belzebuba wyrzucam złe duchy. Lecz jeśli Ja przez Belzebuba wyrzucam złe duchy, to przez kogo je wyrzucają wasi synowie? Dlatego oni będą waszymi sędziami. A jeśli Ja palcem Bożym wyrzucam złe duchy, to istotnie przyszło już do was królestwo Boże. Gdy mocarz uzbrojony strzeże swego dworu, bezpieczne jest jego mienie. Lecz gdy mocniejszy od niego nadejdzie i pokona go, zabierze całą broń jego, na której polegał, i łupy jego rozda. Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; a kto nie zbiera ze Mną, rozprasza.

 

 

 

 

 

Refleksja

 

Jeżeli instynktownie odczuwamy potrzebę oceny osób i wydarzeń, postrzeganych naszymi oczami, to tym bardziej winniśmy docenić prawdziwą wartość dzisiejszego Słowa. A przekaz ten jest wyraźny: aby umieć prawdziwie patrzeć, trzeba nauczyć się słuchać. Czego? Ano głosu Tego, który wszystko stworzył swoim słowem miłości i wszystko podtrzymuje swoją wszechmocną ręką. Musimy jednak pamiętać, że istnieje także nieprzyjaciel, który jest wyjątkowo zazdrosny o szczęście człowieka i który przeszkadza w słuchaniu słów Boga, a także w tym, by być prowadzonym Jego Boską ręką. On, będąc kłamcą, podsuwa złe myśli, budzi wątpliwości i podejrzenia. Dlatego też, jeżeli człowiek nie strzeże w swoim sercu Bożego Słowa, które jest lampą dla jego stóp, jeżeli nie rozważa go dniem i nocą, to nie będzie umiał dokonywać dobrych wyborów i stanie przed ryzykiem zagubienia się albo zupełnego popadnięcia w sidła fałszywych nauk. Może to przydarzyć się także i nam. I tak oto, niepostrzeżenie, w sytuacjach zdawać by się mogło marginalnych, zaczynamy zachowywać się jak poganie. A religią naszą z wolna staje się pogaństwo. Trwając zaś w takiej postawie, zatracamy zupełnie smak Słowa. Zatem: nie tylko nie odczuwamy jego słodyczy, ale i jego potrzeby. Co więcej, Słowo to zaczyna nam przeszkadzać i nas drażnić. Wystarczy tylko, gdy ktoś o nim mówi.

 

Co mogę powiedzieć o mojej więzi ze Słowem Bożym, o moim podejściu do sakramentów Pokuty i Eucharystii? Jakim kompromisom ulegam najczęściej?

 

 

 

Wtorek 5 Marca 2013 r.

 

Słowa Ewangelii według św. Mateusza (Mt 18,21-35)

 

Piotr zbliżył się do Niego i zapytał: «Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy?» Jezus mu odrzekł: «Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy. Dlatego podobne jest królestwo niebieskie do króla, który chciał rozliczyć się ze swymi sługami. Gdy zaczął się rozliczać, przyprowadzono mu jednego, który mu był winien dziesięć tysięcy talentów. Ponieważ nie miał z czego ich oddać, pan kazał sprzedać go razem z żoną, dziećmi i całym jego mieniem, aby tak dług odzyskać. Wtedy sługa upadł przed nim i prosił go: „Panie, miej cierpliwość nade mną, a wszystko ci oddam”. Pan ulitował się nad tym sługą, uwolnił go i dług mu darował. Lecz gdy sługa ów wyszedł, spotkał jednego ze współsług, który mu był winien sto denarów. Chwycił go i zaczął dusić, mówiąc: „Oddaj, coś winien!” Jego współsługa upadł przed nim i prosił go: „Miej cierpliwość nade mną, a oddam tobie”. On jednak nie chciał, lecz poszedł i wtrącił go do więzienia, dopóki nie odda długu. Współsłudzy jego widząc, co się działo, bardzo się zasmucili. Poszli i opowiedzieli swemu panu wszystko, co zaszło. Wtedy pan jego wezwał go przed siebie i rzekł mu: „Sługo niegodziwy! Darowałem ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś. Czyż więc i ty nie powinieneś był ulitować się nad swoim współsługą, jak ja ulitowałem się nad tobą?” I uniesiony gniewem pan jego kazał wydać go katom, dopóki mu całego długu nie odda. Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu».

 

 

 

 

 

Refleksja

 

Bóg stworzył człowieka, aby mieć kogoś, komu mógłby okazać swoje przebaczenie, jak naucza św. Ambroży, a tym samym objawić zmieniające istniejący porządek oblicze swojej miłości. Tej miłości, której istotą jest bezgraniczne przebaczenie za wszelką cenę. Nawet za tę największą, nawet za cenę krwi swojego Syna. Gdzie byłby sens przebaczenia doznanego od Boga, gdzie radość z tego faktu, jeżeli później nie promieniowałoby nim nasze oblicze albo też zabrakłoby go w naszym życiu? Ten, kto nie umie przebaczyć drugiemu człowiekowi, w sposób jednoznaczny pokazuje, że nie dostrzegł własnego grzechu. Przebaczenie otrzymane od Boga może więc okazać się daremna, jeżeli nie pozwolimy mu, by ukształtowało nas na nowo na Jego obraz i podobieństwo. Na obraz Boga, który jest miłosierny i łagodny, nieskory do gniewu i bogaty w łaskę (Ps 103,8). Nigdy nie zdołamy oddać Mu ogromnego długi, jaki zaciągamy na skutek naszych grzechów albo choćby z powodu naszej tak rażącej niewdzięczności. Przebaczenie okazywane tutaj na ziemi, staje się początkiem wielkiej radości, jaka czeka nas w niebie. Ta radość pojednania i chwały dzieci Bożych została nabyta za cenę krwi Syna, w Duchu Świętym wylana na odpuszczenie grzechów.

 

Która rana boli mnie najbardziej? W czym Bóg do dzisiaj okazuje mi najwięcej cierpliwości? Komu muszę najwięcej darować? Czy chcę mu darować?

 

 

 

Poniedziałek 4 Marca 2013 r. Święto św. Kazimierza, królewicza

 

Słowa Ewangelii według św. Jana (J 15,9-17)

 

Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej! Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości. To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna. To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję. Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego. Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał - aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje. To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali.

 

 

 

 

 

Refleksja

 

Boga i człowieka dzieli ogromna przepaść. Wielkość Stwórcy może przerażać, dlatego nikt z nas sam z siebie nie czuje się godny być przyjacielem Boga. Tymczasem Jezus nazywa swoich uczniów przyjaciółmi, stawiając im warunek miłości wzajemnej. Nazywając nas przyjaciółmi, Jezus stwarza niespotykaną dotąd relację Boga i człowieka. Skoro taka relacja między ludźmi jest wymagająca, to przyjaźń Boga i człowieka musi ją przerastać, jeśli chodzi o wymagania, ponieważ z natury rzeczy jest relacją nierówną. Stawia to nas w sytuacji niezręcznej – Jezus ustanawia nową relację przyjaźni, która wydaje się nie do utrzymania przez człowieka. Jednocześnie nie pozostawia nas bezradnymi. Stawiając wymagania, pokazuje, jak im sprostać. Czyni to w sposób najlepszy z możliwych, tzn. wskazuje na samego siebie. On jest pierwszym, który doskonale wypełnił przykazanie miłości. W tym kontekście zwróćmy uwagę na słowa Mistrza: … tak jak ja. One uświadamiają nam, że słowo „miłość” jest dziś nadużywane i odmieniane przez wszystkie przypadki. „Ale – mówi nam Pan – wy wiecie, co to oznacza: miłujcie się tak, jak ja was umiłowałem. Oddałem za was życie”. Przyjaźń Boga i człowieka jest możliwa, gdy to On pierwszy nas do niej zaprasza i daje przykład, w jaki sposób w niej trwać.

 

Co mogę powiedzieć o moim doświadczeniu więzi z Jezusem? Kiedy najczęściej sprawiam Jezusowi radość, a kiedy ranię Jego przyjaźń? Czy wierzę, że moje życie ma wartość w Jego oczach?

 

 

 

 

 

Niedziela 3 Marca 2013 r.

 

Słowa Ewangelii według św. Łukasza (Łk 13,1-9)

 

W tym samym czasie przyszli niektórzy i donieśli Mu o Galilejczykach, których krew Piłat zmieszał z krwią ich ofiar. Jezus im odpowiedział: «Czyż myślicie, że ci Galilejczycy byli większymi grzesznikami niż inni mieszkańcy Galilei, że to ucierpieli? Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy podobnie zginiecie. Albo myślicie, że owych osiemnastu, na których zwaliła się wieża w Siloam i zabiła ich, było większymi winowajcami niż inni mieszkańcy Jerozolimy? Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy tak samo zginiecie». I opowiedział im następującą przypowieść: «Pewien człowiek miał drzewo figowe zasadzone w swojej winnicy; przyszedł i szukał na nim owoców, ale nie znalazł. Rzekł więc do ogrodnika: „Oto już trzy lata, odkąd przychodzę i szukam owocu na tym drzewie figowym, a nie znajduję. Wytnij je: po co jeszcze ziemię wyjaławia?”Lecz on mu odpowiedział: „Panie, jeszcze na ten rok je pozostaw; ja okopię je i obłożę nawozem; może wyda owoc. A jeśli nie, w przyszłości możesz je wyciąć”».

 

 

 

 

 

Refleksja

 

Zawsze jest odpowiedni czas i miejsce na to, aby spotkać się z Bogiem. Jest to moment, który staje się początkiem nawrócenia lub radykalnego odrzucenia Boga. Ale nawrócenie jest drogą, która wymaga stałości i ciągle ponawianej decyzji kontynuowania rozpoczętej wędrówki. Jeżeli w czasach starego Przymierza lud wędrował pod przewodnictwem Mojżesza, to teraz, w czasach nowego Przymierza, pielgrzymujemy pod przewodnictwem Syna Bożego, Jezusa Chrystusa. To On wyprowadza nas z niewoli grzechu, na zewnątrz nas samych. Wzajemne pomaganie sobie w kroczeniu drogą nawrócenia – to znaczy pomaganie sobie w poszukiwaniu i naśladowaniu Chrystusa – jest sensem życia Kościoła. Winno nam leżeć na sercu to, aby nikt nie zgubił drogi, nie został w tyle lub aby się nie oddalił. Sługą z dzisiejszej Ewangelii, który prosi, aby zaczekać z jego wycięciem, jest właśnie Jezus. Jest Tym, który się za nami wstawia i nieustannie kieruje do nas słowa, jakie praktycznie powtarzać będzie do końca czasów: Jeszcze trochę; jeszcze chociaż ten rok, dołożę wysiłku i zadbam o niego. Tę troskę Jezus okazuje nam w swoim Słowie, sakramentach i poprzez opatrznościowe działania – czego doświadczamy w różnych trudnych sytuacjach naszego życia – z uwagi na nasze zbawienie. Pozwólmy więc, aby o nas zadbał. Jego święte Słowo jest jak pług, który spulchnia glebę naszego serca, ale jest też jak ziarno, które jest w nią wrzucone, aby mogło wydać owoc.

 

Jakie uczucia budzą się we mnie, gdy próbuję rozmyślać o szpetocie mojego grzechu? Czy nie żywię w sercu ukrytego podziwu dla jakiegoś grzechu? Czy nie odkładam i nie zaniedbuję spowiedzi świętej?

 

 

 

Piątek 1 Marca 2013 r.

 

Słowa Ewangelii według św. Mateusza (Mt 21,33-43.45)

 

Jezus powiedział do arcykapłanów i starszych ludu: „Posłuchajcie innej przypowieści! Był pewien gospodarz, który założył winnicę. Otoczył ją murem, wykopał w niej tłocznię, zbudował wieżę, w końcu oddał ją w dzierżawę rolnikom i wyjechał. Gdy nadszedł czas zbiorów, posłał swoje sługi do rolników, by odebrali plon jemu należny. Ale rolnicy chwycili jego sługi i jednego obili, drugiego zabili, trzeciego zaś ukamienowali. Wtedy posłał inne sługi, więcej niż za pierwszym razem, lecz i z nimi tak samo postąpili. W końcu posłał do nich swego syna, tak sobie myśląc: Uszanują mojego syna. Lecz rolnicy zobaczywszy syna mówili do siebie: „To jest dziedzic; chodźcie zabijmy go, a posiądziemy jego dziedzictwo”. Chwyciwszy go, wyrzucili z winnicy i zabili. Kiedy więc właściciel winnicy przyjdzie, co uczyni z owymi rolnikami?» Rzekli Mu: «Nędzników marnie wytraci, a winnicę odda w dzierżawę innym rolnikom, takim, którzy mu będą oddawali plon we właściwej porze». Jezus im rzekł: «Czy nigdy nie czytaliście w Piśmie: Właśnie ten kamień, który odrzucili budujący, stał się głowicą węgła. Pan to sprawił, i jest cudem w naszych oczach. Dlatego powiadam wam: Królestwo Boże będzie wam zabrane, a dane narodowi, który wyda jego owoce”. Arcykapłani i faryzeusze, słuchając Jego przypowieści, poznali, że o nich mówi.

 

 

 

 

 

Refleksja

 

Tak naprawdę jest tylko jeden bohater wydarzeń opisywanych w dzisiejszych czytaniach (przeczytaj I Czytanie – Rdz 37,3-4.12-13.17-28). Także jedna i ta sama jest reakcja osób biorących w nich udział. I kiedyś, i dziś. To Jezus jest postacią, której los zapowiadały dzieje Józefa sprzedanego przez zazdrosnych braci. On też jest tym dziedzicem posłanym do winnicy, aby odebrać z niej plony. I to my jesteśmy złymi braćmi. Także my jesteśmy owymi wyrachowanymi rolnikami. Jednak w żadnym z tych opowiadań nie słyszymy słów potępienia, przeciwnie, jest w nich zachęta, aby ponad tym wszystkim spojrzeć w stronę kochającego Ojca. Bo przecież i o Nim jest tu mowa. To Jego Jezus przyszedł nam objawić. Wybór jaki spoczął na Jezusa jest niczym innym jak głębszym uczestnictwem w ojcowskiej miłości. Na końcu to ona – tryumfując – ukaże kruchość i słabość zła, a okazując przebaczenie, pokona wszelką nienawiść i niezdrową rywalizację. Zostaliśmy wezwani do tego, aby zobaczyć, że Boża droga prowadzi, jak przepadku Jezusa, przez cierpienie i krzyż. Tylko za taką cenę możemy stać się współpracownikami na polu zbawienia naszych braci i tylko wówczas możemy dawać świadectwo radości z powołania do wolności, której kluczem jest miłość.

 

Czy czuję się obdarowany przez Boga? Czy nie odrzucam miłości Jezusa? Czy poznaję, że Jezus mówi w przypowieści także o mnie?

 

 

 

Czwartek 28 Lutego 2013 r.

 

Słowa Ewangelii według św. Łukasza (Łk 16,19-31)

 

Żył pewien człowiek bogaty, który ubierał się w purpurę i bisior i dzień w dzień świetnie się bawił. U bramy jego pałacu leżał żebrak okryty wrzodami, imieniem Łazarz. Pragnął on nasycić się odpadkami ze stołu bogacza; nadto i psy przychodziły i lizały jego wrzody. Umarł żebrak, i aniołowie zanieśli go na łono Abrahama. Umarł także bogacz i został pogrzebany. Gdy w Otchłani, pogrążony w mękach, podniósł oczy, ujrzał z daleka Abrahama i Łazarza na jego łonie. I zawołał: "Ojcze Abrahamie, ulituj się nade mną i poślij Łazarza; niech koniec swego palca umoczy w wodzie i ochłodzi mój język, bo strasznie cierpię w tym płomieniu". Lecz Abraham odrzekł: "Wspomnij, synu, że za życia otrzymałeś swoje dobra, a Łazarz przeciwnie, niedolę; teraz on tu doznaje pociechy, a ty męki cierpisz. A prócz tego między nami a wami zionie ogromna przepaść, tak że nikt, choćby chciał, stąd do was przejść nie może ani stamtąd do nas się przedostać". Tamten rzekł: "Proszę cię więc, ojcze, poślij go do domu mojego ojca! Mam bowiem pięciu braci: niech ich przestrzeże, żeby i oni nie przyszli na to miejsce męki". Lecz Abraham odparł: "Mają Mojżesza i Proroków, niechże ich słuchają!". "Nie, ojcze Abrahamie - odrzekł tamten - lecz gdyby kto z umarłych poszedł do nich, to się nawrócą". Odpowiedział mu: "Jeśli Mojżesza i Proroków nie słuchają, to choćby kto z umarłych powstał, nie uwierzą"».

 

 

 

Refleksja

 

Dzisiejsze Słowo Boże zobowiązuje do podjęcia poszukiwań prawdziwej istoty życia. W czasie ziemskiego życia człowiek sam decyduje o swojej wieczności. Ten, kto pokłada swoją ufność w samym sobie i w egoistycznie pojmowanym szczęściu, budowanym jedynie własnymi rękami, wkracza w przestrzeń ciemności. Tak dzieje się z człowiekiem ślepym. I to do tego stopnia, że nie zauważa żebraka leżącego u progu swojego domu. Natomiast ten, kto ufa Bogu, uznając siebie za Jego stworzenie od Niego zależne i przez Niego kochane, nosi w swoim sercu ziarno wieczności. Na twarzy ubogiego Łazarza maluje się spokój. Nie mówi ani jednego słowa przeciwko Bogu, ani tym bardziej przeciwko ludziom. Nie ma też żadnej zazdrości czy choćby najmniejszej krytyki. Długo wyczekiwaną wyzwolicielką okazała się dla niego śmierć. A wtedy wszystko się zmieniło. On, żebrak, człowiek odrzucony przez innych, zostaje przyjęty przez aniołów i świętych na łono Abrahama. Jego twarz odbija inne Oblicze. Teraz widzimy: tym biednym Łazarzem jest Jezus. Nie zachował On największego swojego skarbu, jakim było podobieństwo do Boga, ale odarty ze wszystkiego, stał się ubogim, aby ubogacić nas swoim ubóstwem. Jego pokorna miłość pozwoliła Mu zstąpić na ziemię i przebyć tę niezmierzoną przepaść oddzielającą ziemię od nieba. I także teraz, każdego dnia, siada On u drzwi naszego serca i puka…

 

W czym mój los jest podobny do Łazarza? W czym upatruję największą wartość mojego życia? Czy próbowałem w jakikolwiek sposób pomóc ludziom potrzebującym?

 

 

 

Niedziela 24 Lutego 2013 r.

 

 

 

 

 

Słowa Ewangelii według świętego Łukasza (Łk 9,28-36)

 

Jezus wziął z sobą Piotra, Jana i Jakuba i wyszedł na górę, aby się modlić. Gdy się modlił, wygląd Jego twarzy się odmienił, a Jego odzienie stało się lśniąco białe. A oto dwóch mężów rozmawiało z Nim. Byli to Mojżesz i Eliasz. Ukazali się oni w chwale i mówili o Jego odejściu, którego miał dokonać w Jerozolimie. Tymczasem Piotr i towarzysze snem byli zmorzeni. Gdy się ocknęli, ujrzeli Jego chwałę i obydwóch mężów, stojących przy Nim. Gdy oni odchodzili od Niego, Piotr rzekł do Jezusa: «Mistrzu, dobrze, że tu jesteśmy. Postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza». Nie wiedział bowiem, co mówi. Gdy jeszcze to mówił, zjawił się obłok i osłonił ich; zlękli się, gdy [tamci] weszli w obłok. A z obłoku odezwał się głos: «To jest Syn mój, Wybrany, Jego słuchajcie!» W chwili, gdy odezwał się ten głos, Jezus znalazł się sam. A oni zachowali milczenie i w owym czasie nikomu nic nie oznajmiali o tym, co widzieli.

 

 

 

 

 

 

 

Refleksja

 

Słowo Pana pozwala człowiekowi patrzeć w stronę celu jego ziemskiej pielgrzymki – ku niebu. Za naszą wiarę Bóg obiecuje nam wielką nagrodę, ale najpierw musimy przyjąć i zaakceptować życie, którego istotą jest zgoda na „wyjście”, zgoda na przygodę. Chrystus przychodzi, aby otworzyć nam drogę, której spełnienie pozwala nam dojrzeć w swoim obliczu przemienionym modlitwą. Staliśmy się dziećmi Bożymi w krwi umiłowanego Syna, dzień po dniu powinniśmy stawać się więc tym, kim jesteśmy, słuchając Jego Słowa, będąc posłusznymi tym słowom i zatrzymując się na modlitwie, aby trwać  z Nim w żywej jedności. Góra modlitwy jest trudna do zdobycia. Jej szczyt zdobywa się jedynie poprzez wzgórze na Kalwarii.

 

Modlić się, to uświadomić sobie, że nie jestem sam, jest Bóg, do którego mogę mówić. Są przynajmniej trzy chwile w naszym życiu, kiedy wszystko, co nas otacza, staje się nieważne. Staje się to wtedy, gdy się nawracamy, kiedy odgadujemy w napotkanym człowieku obecność mocy i miłości Bożej i wtedy, kiedy umieramy. Wielkość Jezusa można przeżyć nie tylko na Górze Tabor, ale i na ziemi. Kiedy w naszym życiu odzywa się święty głos sumienia, który każe nam wstydzić się grzechu, zmienić swoje życiu, być wiernym powołaniu, są momenty, kiedy nagle Jezus, niby zapomniany, lekceważony, staje się tak bardzo ważny, najważniejszy.

 

Wrócę pamięcią do najsilniej przeżytych spotkań z Jezusem. Gdzie to było? Kiedy? W jakich okolicznościach? Czy dbam o pogłębienie serdecznej więzi z Jezusem?

 

 

 

 

 

 

 

Sobota 23 Lutego 2013 r.

 

 

 

 

 

Słowa Ewangelii według świętego Mateusza (Mt 5,43-48)

 

Słyszeliście, że powiedziano: Będziesz miłował swego bliźniego, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią? Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski.

 

 

 

 

 

 

 

Refleksja

 

Kiedy chce dojść do jakiegoś celu, muszę mieć pewność co do właściwego kierunku wędrówki. Jeżeli celem jest zbawienie, to wybór odpowiedniej drogi jest zadaniem jeszcze bardziej odpowiedzialnym i wymagającym pełnego przekonania co do prawdziwości drogowskazów tam prowadzących. Przyjęcie i wypełnienie Bożych wskazań jest tego gwarancją Dziś twój Pan, Bóg, rozkazuje ci wykonać te prawa i nakazy. Strzeż ich, pełnij je z całego swego serca i z całej duszy(Pwt 26,16). Jezus mówi, by miłować nieprzyjaciół i modlić się za tych, którzy nas prześladują. Cała trudność w zrozumieniu tego polecenia wynika z wieloznaczności słowa „miłość”. Jezus nie nakazuje mi kochać kogoś takim uczuciem, jakim matka kocha swe dziecko, a mąż żonę itp. Karol Wojtyła w książce pt. „Miłość i odpowiedzialność” pisze, że istotą miłości jest pragnienie dobra dla drugiej osoby, jak dla siebie samego. Gdy o tym pamiętamy, łatwiej przyjdzie nam wypełnić ten nakaz. Nie muszę chcieć przebywać z moim wrogiem i czuć się przy nim dobrze, ale bezwzględnie muszę pragnąć jego dobra, modlić się o nie, a kiedy nadarzy się ku temu okazja, służyć mu z pomocą. A to już przecież jest w zasięgu moich możliwości. Kiedy więc okażę swą dobroć temu, kto jej wobec mnie nie ma, mogę być pewien, że wybrany przeze mnie kierunek jest właściwy i prowadzi do celu – zbawienia.

 

Które relacje są dla mnie najtrudniejsze? Co chciałbym zmienić w tych relacjach?

 

 

 

 

 

 

 

Piątek 22 Lutego 2013 r. – Święto Katedry św. Piotra Apostoła

 

 

 

 

 

 

 

Słowa Ewangelii według świętego Mateusza (Mt 16,13-19)

 

Gdy Jezus przyszedł w okolice Cezarei Filipowej, pytał swych uczniów: «Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego?» A oni odpowiedzieli: «Jedni za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za Jeremiasza albo za jednego z proroków». Jezus zapytał ich: «A wy za kogo Mnie uważacie?» Odpowiedział Szymon Piotr: «Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego». Na to Jezus mu rzekł: «Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem nie objawiły ci tego ciało i krew, lecz Ojciec mój, który jest w niebie.Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie».

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Refleksja

 

Widzimy Jezusa, który chce wiedzieć, co ludzie o Nim sądzą, i oto pyta swoich uczniów. Odpowiedzi, które padają, są nam dobrze znane, ale żadna nie jest pełna. Z kolei Piotr udziela odpowiedzi wiary stwierdzając kim jest Jezus. Piotr ujawnia się jako człowiek wierzący, jednocześnie jego słowa stają się osobistą odpowiedzią każdego z nas. Błogosławieństwo wypowiedziane uroczyście przez Jezusa staje się więc potwierdzeniem tego, że Apostoł pozostawał pod natchnieniem Ojca. Nowe imię, jakie Jezus nadaje Szymonowi, symbolizuje radykalną nowość. Oto dawny rybak nie jest już Szymonem, ale „skałą”, twardą i pewną, na której sam Jezus zamierza zbudować swój Kościół, wspólnotę zbawionych.

 

Piotr to przede wszystkim świadek wydarzenia zesłania Ducha Świętego na pierwszych wierzących. Piotr to także interpretator zbawczej męki, śmierci i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa, wyjaśniając równocześnie jej wciąż aktualny sens, przed którym nie sposób ani uciec, ani się uchylić. Piotr to w końcu „idealny ewangelista”, oddany w pełni głoszeniu swoim życiem Jezusa Chrystusa, do czego my wszyscy jesteśmy wezwani.

 

Jaka byłaby moja odpowiedź, gdybym w tej chwili usłyszał pytanie Jezusa? Czy modlę się na co dzień o pogłębienie mojej wiary? Czy w sprawach wiary potrafię być dla mojej rodziny, wspólnoty Piotrem – skałą, prowadzącym do Jezusa?

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Czwartek 21 Lutego 2013 r.

 

 

 

 

 

Słowa Ewangelii według świętego Mateusza (Mt 7,7-12)

 

Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam.Albowiem każdy, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą. Gdy którego z was syn prosi o chleb, czy jest taki, który poda mu kamień? Albo gdy prosi o rybę, czy poda mu węża? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie, da to, co dobre, tym, którzy Go proszą. Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie! Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy.

 

 

 

 

 

 

 

Refleksja

 

Jeśli każdy tatuś zwykle poważnie traktuje prośby swojego dziecka, to ileż bardziej wysłucha wytrwałej prośby swoich dzieci najlepszy Bóg Ojciec. Wysłucha nie ze względu na natręctwo dzieci, a e ze względu na swoją dobroć. Czy może jednak Bóg nie wysłuchać modlitwy? Istnieją modlitwy, które nie podobają się Bogu i są dla niego obrzydliwością. Są to modlitwy serc zatwardziałych w złu, które nie chcą się nawrócić. Ty jednak, odrzuciwszy wszelką przewrotność, bądź śmiały na modlitwie. Możesz prosić o jakąkolwiek dobrą rzecz, nawet o to, co niemożliwe. Jeżeli to o co prosisz, jest zgodne z wolą Bożą, to On ci to da. Nie ma nic niemożliwego dla wszechmocy Bożej. Modlitwa powinna być przekonująca i uporczywa. Kiedy wydaje się, że Bóg nie wysłuchuje próśb swoich dzieci, to znaczy, że chce im dać coś o wiele większego od rzeczy, o które prosiły. Wypuść podczas trudności swoje „strzały” miłości w kierunku Tego, który nie przestaje ani an chwilę patrzeć na ciebie, chronić cię i ci pomagać. Ktoś powiedział, że modlitwa jest najpotrzebniejszą działalnością człowieka. Jeżeli ktoś się nie modli, rozprasza jakże cenny czas swojego życia, bo niczego nie doprowadza do pełni.

 

Co mogę powiedzieć o praktyce wspólnej modlitwy w moim domu rodzinnym, wspólnocie? Co mogę powiedzieć o mojej wytrwałości w modlitwie? Jaki obraz Boga Ojca noszę w swoim sercu?

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Środa 20 Lutego 2013 r.

 

 

 

 

 

Słowa Ewangelii według świętego Łukasza (Łk 11,29-32)

 

A gdy tłumy się gromadziły, zaczął mówić: «To plemię jest plemieniem przewrotnym. Żąda znaku, ale żaden znak nie będzie mu dany, prócz znaku Jonasza. Jak bowiem Jonasz był znakiem dla mieszkańców Niniwy, tak będzie Syn Człowieczy dla tego plemienia.Królowa z Południa powstanie na sądzie przeciw ludziom tego plemienia i potępi ich; ponieważ ona przybyła z krańców ziemi słuchać mądrości Salomona, a oto tu jest coś więcej niż Salomon. Ludzie z Niniwy powstaną na sądzie przeciw temu plemieniu i potępią je; ponieważ oni dzięki nawoływaniu Jonasza się nawrócili, a oto tu jest coś więcej niż Jonasz.

 

 

 

 

 

 

 

Refleksja

 

W czasie trwania obecnego okresu liturgicznego wręcz nieustannie rozbrzmiewa wezwanie do nawrócenia. Rodzi się jednak pytanie: jak na nie reagujemy? Czy jest to jedynie słowo rzucane na wiatr, czy może raczej wezwanie to znajduje w naszych sercach miejsce dotknięte i oświecone przez Słowo, które dokona rozbratu z grzechem i podejmie decyzję o powrocie do Boga. A może ten głos sprawi, że poczujemy się niepewnie, bo zwykliśmy „za niewielką cenę” żądać „wspaniałego efektu” łaski, bo wciąż oczekujemy cudów i ukazywania się nadzwyczajnych znaków…

 

A przecież sam Jezus jest największym „znakiem” Bożej miłości. I nie boi się wziąć na siebie słabości, aby grzesznikowi okazać swą łaskę. Tym znakiem z nieba jest Bóg przybity do krzyża, który dla naszej wolności wyzbył się wszystkiego. Dlatego początkiem nawrócenia jest wpatrywanie się w tę rozpiętą na krzyżu Postać. Dlatego też wielu przyjdzie z daleka – grzechu, mentalności, kultury – aby zaczerpnąć z mądrości Ukrzyżowanego: bo tu jest coś więcej niż Salomon! Wielu nawróci się, wierząc Prorokowi, który z miłości stał się Cierpiącym Sługą: bo tu jest coś więcej niż Jonasz.

 

Kim jest dla mnie dzisiaj Jezus? W jakich momentach, sytuacjach, relacjach najbardziej doświadczam Jego obecności? Jaka jest moja więź z Bożym Słowem i Eucharystią?

 

 

Ks. Kamil

Proboszcz parafii:

Ks. Kazimierz Kawa

 

 

Wikariusz:

Ks. Paweł Głazowski

 

 

 

Wykaz proboszczów:

 

- Ks. Grzegorz Garbacz (2006-2020)

- Ks. Jacek Rawski (2002-2006)

- Ks. Kazimierz Szałaj (2000-2002)

- Ks. Kazimierz Rojek (1994-2000)

- Ks. Franciszek Siry (1974-1994)

- Ks. Zbigniew Szeliga (1971-1974)

- Ks. Stanisław Król (1966-1971)

- Ks. Franciszek Garbacik (1927-1966)

- Ks. Leopold Mazurek (1894-1923)

- Ks. Józef Górecki (1841-1893)

- Ks. Piotr Hajduk (1839-1841)

- Ks. Józef Zieleniecki (1839)

- Ks. Ignacy Saynok (1825-1839)

- Ks. Walenty Włoszyński (1822-1825)

- Ks. Ludwik Nadolski (1820-1822)

- Ks. Wawrzyniec Świtalski (1813-1819)

- Ks. Klemens Schorell (1798-1814)

- Ks. Kajetan Klecki (1778)

- Ks. Tomasz Orłowski (1762)

- Ks. Jan (v. Józef) Sowiński (1744)

- Ks. Wojciech Tomaszewski (1708-1744)

- Ks. ... Korzeniecki (1697)

- Ks. Andrzej Szumowicz ( 1675-1708)

- Ks. Franciszek Moszyński (1660-1675)

- Ks. Paweł Klimkowicz (przed rokiem 1660)

- Ks. Wojciech Opatowicz (ok. 1632)

- Ks. Marian Grzybowski (1625)

- Ks. Jan Szuszkiewicz (?) (1624)

- Ks. Jan Skarkowski (Skórkowski) (1604-1624)

- Ks. Szymon Rogalski (1571-1604)

- Ks. Adam z Bobowej (1545-1571)

- Ks. Stanisław Rogala (1528)

- Ks. Piotr z Leżajska (1509-1510)

- Ks. Urban (1485-1492)

- Ks. Urban (1450)

 

 

Wykaz wikariuszy:

 

- Ks. Paweł Głazowski 2016

- Ks. Marek Demski (2014-2016)

- Ks. Kamil Gniwek (2012-2014)

- Ks. Michał Deryło (2010-2012)

- Ks. Stanisław Pawłowski (2007-2010)

- Ks. Tadeusz Dec (2003-2007)

- Ks. Lesław Krzyżak (2001-2003)

- Ks. Wiesław Sztucki (1999-2001)

- Ks. Adam Chochołek (1997-1998)

- Ks. Bogdan Kupczyk (1996-1997)

- Ks. Józef Suchy (1994-1996)

- Ks. Józef Niezgoda (1990-1994)

- Ks. Edward Sokołowski (1988-1990)

- Ks. Tadeusz Zeńko (1975-1976)

- Ks. Tadeusz Marszał (1974-1975)

- Ks. Jan Rychliczek (1970-1974)

- Ks. Józef Niedźwiedź (1968-1970)

- Ks. Piotr Szkolnicki (1966-1968)

- Ks. Stanisław Król (1964-1966)

- Ks. Jan Banaś (1964)

- Ks. Jan Warchał (1963)

- Ks. Mieczysław Tomoń (1962-1963)

- Ks. Stefan Tomas (1960-1962)

- Ks. Edward Kwaśnik (1957-1960)

- Ks. Jan Habrat (1954-1957)

- Ks. Władysław Borowiak (1952-1954)

- Ks. Jan Mikosz (1947-1952)

- Ks. Jan Osypka (1945-1957)

- Ks. Bolesław Puzio (1942-1944)

- Ks. Eugeniusz Raczkowski (1941-1942)

- Ks. Jan Szamborski (1936-1939)

- Ks. Piotr Michnik (1934-1936)

- Ks. Franciszek Robak (1932-1934)

- Ks. Ambroży Majer (1930-1932)

- Ks. Tadeusz Kostka (1928-1930)

- Ks. Konstanty Chuchla (1923-1928)

- Ks. Marian Kędzierski (1921-1924)

- Ks. Karol Potoczny (1919-1921)

- Ks. Apolinary Lenartowicz (1913-1919)

- Ks. Tobiasz Ucherek (1911-1913)

- Ks.  Jacek Lewkowicz (1742-1748)

- Ks. Marian Pilecki (1743)

- Ks. Szymon Wierzański (1718)

- Ks. Stanisław Szembarkiewicz (1709)

- Ks. Wawrzyniec Gałczyński (1702)

- Ks. Walenty Krzysztański (1687)

- Ks. Jan Gorzycki (1624)

- Ks. Stanisław (1529)

Adres:

Parafia Rzymskokatolicka pw. Św. Antoniego Padewskiego

Sietesz 126

37 - 206 Sietesz

 

 

Telefon:

Dom.: 16 642 60 49

 

E - mail:

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

 

 

Numer konta parafialnego:

Bank Spółdzielczy w Dynowie o. Kańczuga

45 9093 1033 2005 0500 2661 0001

Copyright © 2015 Parafia pw. św. Antoniego Padewskiego w Sieteszy.