Dziennikarze z nieskrywaną satysfakcją opisują Watykan jako stajnię Augiasza, miejsce bezpardonowej walki o pieniądze i władzę. Tak zwani watykaniści prześcigają się w analizie, kto kogo chce wykończyć za Spiżową Bramą. Papież kompletnie nie panuje nad kurią i nie zajmuje się tym, czym powinien. Te reakcje i opinie nie dziwią. Żyjemy w świecie absurdów.
Z jednej strony specjalne ustawy chronią aż do przesady nasze dane osobowe, z drugiej strony gdy dziennikarz Gianluigi Nuzzi publikuje osobiste dokumenty skradzione z papieskiej szuflady, uchodzi to za dziennikarską powinność, prawnie chronioną. Przecież publikowanie wykradzionej komuś korespondencji to zwyczajne świństwo. Ale gdy świństwo robi się papieżowi, wtedy staje się ono czynem chwalebnym. Laurent Herbiet ogłosił, że nakręci film o kulisach Watykanu, przy współudziale Nuzziego. Jego tytuł „Watykan: Chrystus mieszka u Borgiów”. Francuskiemu reżyserowi pomieszały się epoki, ale kto by się przejmował szczegółami.
W „Gazecie Wyborczej” (9/10.06) Jarosław Makowski w rozmowie z watykanistą Marco Politim pochylają się nad Benedyktem XVI, który nic tylko siedzi w bibliotece, ślizga się po powierzchni problemów i „nie rozumie, że nie da się zarządzać Kościołem samodzielnie”. Ależ ich musi boleć ten staruszek w białej sutannie! Kto choć z odrobiną dobrej woli obserwuje posługę Benedykta, ten musi dostrzec, że na tronie Piotra zasiada jeden z największych intelektualistów naszej epoki, że mając 85 lat, papież zupełnie się nie oszczędza: podróżuje, naucza i wszędzie spotyka się z niekłamanym entuzjazmem (jak ostatnio w Mediolanie). Zza biurek watykanistów i dziennikarzy świat widać inaczej. To ograniczona perspektywa, w której plotki, spekulacje czy słabości duchownych stają się miarą i punktem odniesienia dla opisu Kościoła. Wszystko to nie świadczy o braku inteligencji dziennikarzy. Przeciwnie. Rzekomo troskliwe, dywagowanie o ciemnej stronie Watykanu jest niczym innym jak tylko zasłoną dymną. To wypróbowany sposób zagłuszania prawdy, odwracania uwagi od istoty sprawy. To osłabianie ostatniego moralnego, globalnego autorytetu, który nie poddaje się medialnej dyktaturze „oświeconych”. „Papież? Siedzi w bibliotece” – szydzą Makowski z Politim. Odpowiem, niech tam siedzi jak najdłużej. Bo to w papieskiej bibliotece, a nie w szklanych biurowcach redakcji powstają słowa, które leczą i niosą nadzieję.
Ks. Tomasz Jaklewicz GN24/2012