"Parafianie coraz częściej traktują kościół jak supermarket, w którym konsumują mszę świętą. Komentują kazania, żują gumę, wychodzą podczas liturgii na papierosa. Kochani, co to za maniery? - pyta ksiądz Bogdan Bartołd, proboszcz katedry św. Jana Chrzciciela w Warszawie i apeluje do wiernych, aby się choć troszkę opamiętali. "Podczas udzielania ślubu panie żuły gumy, więc w homilii stwierdziłem, że tak nie wypada. Damy wyjęły

gumy z buzi i przykleiły pod ławkami - mówi "Super Expressowi" ks. Bartołd. Innym razem w katedrze pojawiła się młoda turystka. "Była w stroju kąpielowym. Spojrzałem na nią znacząco. Ona rzekła "sorry" i wyszła". Inna historia ks. Bogdana: "Głosiłem kazanie, a wtedy podszedł pan i powiedział: "Straszny konserwatysta!" Gdy ktoś się nie zgadza z kazaniem, może wyjść z kościoła, porozmawiać po mszy z księdzem, a nawet przebić mu koła w aucie - radzi ks. Konrad Hasior z parafii św. Jana Kantego w Legionowie.

 

Oto lista denerwujących zachowań wiernych:

 

- Komentowanie na głos kazań. Wierni potrafią nawet podejść do księdza

- Kucanie zamiast klękania. Wygląda to na udawaną pobożność

- Używanie telefonów komórkowych. Głośne dzwonki straszą innych wiernych

- Guma do żucia i cukierki. Żucie czy jedzenie to lekceważenie mszy

- Mówienie księdzu po imieniu. Celują w tym starsze parafianki

- Skąpy, obcisły strój u pań. Nadmierne dekolty rozpraszają wiernych

- Zabawki dla dzieci typu klocki. Mamy bawią maluchy jak w piaskownicy

- Pospieszanie księdza, szczególnie przy spowiedzi. Wyznanie grzechów wymaga powagi

- Biznesmeni proponujący lewe interesy. Chcą zarobić na fikcyjnych darowiznach

- Palenie papierosów przed kościołem podczas mszy. Msza nie przewiduje przerw na dymka.

 

Widać, że wielu Polaków chodzących/uczestniczących w sakramencie Eucharystii nie wie co robi/gdzie jest. Winę za to ponoszą na pewno formy katechetyczne, które nie potrafiły wzbudzić w katechizowanym żadnej miłości do sakramentów. Z drugiej strony Kościół powinien zastanowić się czy nie lepiej zradykalizować dostępność do np. sakramentu małżeństwa dla osób jawnie niewiedzących w czym uczestniczą. Może lepiej pusty kościół, ale za to ze świadomymi katolikami, niż pełny z nieświadomymi?

 

philo/se.pl