Rodziny Ulmów z Markowej chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. 24 maja przekazane zostały Stolicy Apostolskiej akta procesu beatyfikacyjnego bohaterskiej polskiej rodziny, która poniosła męczeńską śmierć, udzielając pomocy Żydom. Rodzina Ulmów jest symbolem tysięcy Polaków, którzy w czasie wojny w imię miłości bliźniego pomagali Żydom, narażając własne życie. Stosunkowo szybkie tempo procesu beatyfikacyjnego wynika m.in. z faktu, że w przypadku wiernych, którzy ponieśli śmierć męczeńską, prawo kościelne nie wymaga stwierdzenia cudu, do którego mogłoby dojść za wstawiennictwem sług Bożych. Poza tym, obok licznych wystaw, publikacji, prelekcji, w Markowej planowana jest budowa placówki muzealnej, która będzie dokumentować wkład Polaków w ratowanie Żydów w czasie wojny, których pięknym, choć przejmująco tragicznych patronem jest bohaterska i ofiarna rodzina Ulmów.Ofiarę Ulmów docenia Kościół. Od września 2003 r. toczył się proces beatyfikacyjny rodziny Ulmów na...

 

...szczeblu Kościoła w Polsce.

Materiały dotyczące rodziny Ulmów trafiły z macierzystej archidiecezji przemyskiej do diecezji pelplińskiej, która na szczeblu krajowym koordynuje wspólny proces beatyfikacyjny ok. 100 męczenników, ofiar nazizmu z czasów II wojny światowej. Stamtąd materiały, wraz innymi, będą 24 maja przesłane do Rzymu. To w Stolicy Apostolskiej zapadnie decyzja o dalszym biegu sprawy i spodziewanym terminie beatyfikacji.

Jak relacjonował świadek tych przerażających scen, „w czasie rozstrzeliwania na miejscu egzekucji słychać było straszne krzyki, lamenty ludzi, dzieci wołały rodziców, a rodzice byli już rozstrzelani”. Wszystkiemu towarzyszyły krzyki niemieckich żandarmów: „Patrzcie, jak giną polskie świnie, które przechowują Żydów”. Zastrzelone zostały też wszystkie dzieci Ulmów, z których najstarsze miało 8 lat, a najmłodsze 1,5 roku, a także dziecko w łonie Wiktorii. W ten sposób Niemcy w krótkiej chwili zamordowali 17 osób.

Mateusz Szpytma, pracownik Instytutu Pamięci Narodowej i krewny Wiktorii Ulmy, napisał w jednym z artykułów: „Trudno określić przesłanki, jakimi kierowali się Ulmowie, podejmując decyzję. Była to zapewne miłość bliźniego, współczucie i świadomość tego, że zaniechanie pomocy może być wyrokiem śmierci dla wyjętych spod prawa ludzi”. Możemy przypuszczać, że przeniknięci duchem Pisma Świętego i nauczania Chrystusa, wychowani w katolicyzmie Ulmowie, kierowali się też chrześcijańskim paradygmatem etycznym, który ujmuje się w prostym, choć trudnym do osiągnięcia w ekstremalnych warunkach historycznych określeniem „miłości bliźniego”.

Od II połowy 1942 r. Ulmowie przechowywali w swym domu na uboczu wsi dwie rodziny żydowskie. Szallowie z Łańcuta i Goldmanowie z Markowej znali się z Ulmami jeszcze sprzed wojny. Być może, znając Ulmów i ich prawe charaktery, Żydzi odważyli się poprosić właśnie ich o pomoc w ukryciu.

Szallowie i Goldmanowie spędzili u Ulmów niespełna półtora roku. Tajemnicą jest, kto zadenuncjował te rodziny i jak Niemcy wpadli na to, że Ulmowie ukrywają Żydów. Tragicznego 24 marca 1944 r. do domostwa Ulmów w Markowej wpadli Niemcy – żandarmeria niemiecka oraz policja granatowa. W krótkim czasie zastrzelono ukrywających się Żydów – pięciu mężczyzn z Łańcuta o nazwisku Szall oraz Laykę i Gołdę Goldman wraz z córką jednej z nich. Następnie przed dom wywleczono Wiktorię i Józefa i stracono ich na oczach spędzonej ludności, która w zamyśle Niemców miała naocznie przekonać się, co grozi Polakom za ukrywanie Żydów.

Józef Ulma i jego żona Wiktoria Ulma, z domu Niemczak, mieszkali we wsi Markowa, na terenach, gdzie średnia liczba żydowskich mieszkańców sięgała 10 proc. społeczeństwa. Ojciec rodziny Ulmów, Józef, w czasie wojny był blisko 40-letnim mężczyzną (rocznik 1900), raczej prostym, skoro ukończył zaledwie cztery klasy szkoły powszechnej i kurs rolniczy. Wyróżniał się jednak wieloma talentami. Prowadził w swej miejscowości szkółkę drzewek owocowych i był powszechnie lubiany i ceniony. Znana była jego religijność – już od 17. roku życia należał do Związku Mszalnego Diecezji Przemyskiej, działał w Katolickim Stowarzyszeniu Młodzieży, pasjonował się fotografią, a nawet konstruował własnego projektu pomysłowe ule i narzędzia pszczelarskie. Ożenił się w 1935 r. z Wiktorią Niemczak, o 12 lat młodszą od niego, która urodziła mu sześcioro dzieci – trzy dziewczynki i trzech chłopców. W krytycznym czasie wojny Wiktoria nosiła w swym łonie siódme dziecko, którego narodzin małżonkowie spodziewali się na wiosnę 1944 r. Niestety, temu poczętemu dziecku nie miało być dane ujrzeć świat.

Kilka miesięcy temu Sejm RP specjalną uchwałą docenił bohaterską postawę Józefa Ulmy i jego rodziny. W Markowej znajduje się Izba Pamięci poświęcona rodzinie, którą warto odwiedzić, aby bliżej poznać ich historię.

 

źródło: prasa.wiara.pl