W Łopience byłem kilkakrotnie. Jednak dopiero ostatnio, kiedy wybrałem się tam w kwietniowe popołudnie dotarło do mnie, że jest to niemal na końcu świata. Urocze miejsce, w pobliżu jeziora solińskiego, ukryte pośród bieszczadzkich smereków, z dala od zabudowań i gwaru dnia codziennego, do którego...
...tak już zdążyliśmy przywyknąć, że go praktycznie nie zauważamy.
Do wyludnionej bieszczadzkiej wsi, po której pozostało już tylko wspomnienie i piękna, wyremontowana cerkiew, dojeżdża się po kilkukilometrowej kamienistej drodze. Nie sposób nie odnieść wrażenia, że ta miejscowość już dawno wymarła. Jednak to tylko pozory. Dlatego, że ona na nowo ożywa, zwłaszcza w ostatnich miesiącach, a to za sprawą wspólnoty Miłości Miłosiernej i prowadzonych przez nią nabożeństw z modlitwą o uzdrowienie i uwolnienie, jakie się tam odbywają, każdego 17 dnia miesiąca.
W głównym ołtarzu wspomnianej już świątyni góruje ikona Matki Pięknej Miłości. Pewnie to dzięki Niej w tym miejscu wielu ludzi doświadcza działania Bożej łaski, niemal dotykając Boga, kiedy dostępują uzdrowienia podczas trwających tam nabożeństw, chociaż ośmielę się stwierdzić, że nie tylko. Nie tylko wówczas i nie tylko tam. A to dlatego, że Pan Bóg jest wolny w swoim działaniu. Istnieje On poza czasem i przestrzenią, więc może obdarzać swoim miłosierdziem w różny sposób i w dowolnych miejscach. Nie mniej czasem wybiera sobie takie szczególne miejsca działania Jego łaski, którym od pewnego czasu jest też zapomniana bieszczadzka cerkiew.
Nabożeństwo rozpoczyna się wspólną Eucharystią, a następnie przeradza się w adorację Najświętszego Sakramentu połączoną z modlitwą o uzdrowienie, na której owoce, wcale nie trzeba długo czekać. Co jakiś czas ktoś doświadcza na własnej skórze tego, że Bóg rzeczywiście jest, kiedy zostaje uzdrowiony z przewlekłej choroby, duchowych zranień, skutków grzechów z przeszłości, czy też wspomnień, od których nie sposób się uwolnić. I pewnie to wpływa na powodzenie comiesięcznych nabożeństw, które cieszą się coraz większym zainteresowaniem, gromadząc kilkaset osób z różnych stron naszej diecezji. Podobnie zresztą jak i tych, które od ponad sześciu już lat odbywają się w jarosławskim Opactwie, w każdy pierwszy piątek miesiąca.
Czytając Ewangelię niemal na każdym kroku widzimy Jezusa, który uzdrawiał ludzi. Niekiedy wystarczyło, aby tylko frędzli dotknęli się u Jego płaszcza, a odzyskiwali zdrowie, a czasem nawet zostali wskrzeszeni z martwych, jak córka Jaira, czy przyjaciel Jezusa, jakim był Łazarz. Wcale też nie jest tak, że Chrystus tylko kiedyś, w czasie swojej ziemskiej działalności działał w ten sposób. Podobnie jest i dzisiaj, w czasach, w których doświadczamy wielkiego wylania darów Ducha Świętego i to z taką intensywnością, jakiej nie było od czasów apostolskich. Kiedy to na naszych oczach chromi chodzą, a niewidomi odzyskują wzrok (por. Łk 7,22). Dlatego że Pan Bóg, co jakiś czas przypomina nam o swoim istnieniu. O tym, że On rzeczywiście jest i działa pośród nas, a tak, jak Dobry Pasterz, tak On zawsze czuwa nad swoimi owcami. I tak jak kiedyś przywracał ludziom zdrowie, tak dzisiaj chce je przywracać nam. Wystarczy tylko na ten dar uzdrowienia się otworzyć. Jestem głęboko przekonany, że również to wpływa na powodzenie łopieńskich spotkań. Ludzie, którzy co miesiąc pokonują wiele kilometrów, aby być na nabożeństwie głęboko wierzą, że mogą odzyskać zdrowie, i dlatego tej łaski dostępują. Myślę, że warto tam przyjechać.
Ks. Michał Deryło
Wszystkich, którzy chcieliby dowiedzieć się czegoś więcej na temat nabożeństw z modlitwą o uzdrowienie i uwolnienie, zachęcamy do odwiedzenia strony internetowej: odnowa.przemyska.pl. Znajdują się tam także zdjęcia z nabożeństwa w Łopience.