Jak pomóc dziecku spokojnie i radośnie przystępować do sakramentu pokuty? Jakiś czas temu pewien były ksiądz napisał tekst, w którym dowodzi, że spowiedź dziecka jest... gwałtem na jego psychice. Zaskakuje, że jeden pseudopedagogiczny wywód (bo o teologii to tam mowy raczej nie ma), krążąc po sieci, szczególnie tuż...
...przed pierwszymi komuniami, jest od nowa dyskutowany na przeróżnych rodzicielskich forach i w rozmowach prywatnych.
Część z wypowiedzi brzmi mniej więcej tak: „Prawda, tak bardzo bałam/bałem się pierwszej spowiedzi, że już miesiąc przed nią moczyłam się w nocy. Później przez długi czas z niechęcią i lękiem podchodziłam do konfesjonału. Dlatego nie chciałabym, żeby moje dziecko przeżywało taki dramat”. A potem często padają oskarżenia w stosunku do „opresyjnego” Kościoła, który nie znając psychiki dziecka, zmusza kilkulatki do spowiedniczej traumy.
Czy rzeczywiście spowiedź kilkuletniego dziecka, które raczej nie jest w stanie popełnić grzechu ciężkiego (jest do tego konieczna świadomość i dobrowolność czynu), nie ma sensu? A może pójście kilkulatka przed konfesjonałowe kratki jest szansą na wielką, dziecięcą radość i doświadczenie miłości Boga? O ile oczywiście dorośli pomogą.
Ksiądz jak „słuchawka”
Dorota Golińska, katechetka z 20-letnim stażem, mama trzech synów
– Co roku przygotowuję dzieci do Pierwszej Komunii. Wiadomo, że dzieci boją się nieznanych sytuacji. Od nas, dorosłych, zależy, w jaki sposób przeżyją swoją pierwszą spowiedź. Jest jasne, że kilkuletnie dzieci nie są zdolne do popełnienia grzechu ciężkiego. Ale przecież spowiedź to też kwestia kształtowania sumienia, nauczenia dobrego nawyku częstej spowiedzi, rachunku sumienia, postanowienia poprawy i zadośćuczynienia Panu Bogu i bliźnim. Najważniejsze, żeby spowiedź dziecka przebiegała w atmosferze spokoju, radości: bo przecież sam Jezus Chrystus wybacza nam grzechy, przytula nas do serca! Dzieci muszą to wiedzieć. Moim wychowankom i synom mówię czasem, że ksiądz w konfesjonale to taka „słuchawka”, która łączy ich w rozmowie z Jezusem.
Myślę, że jeśli ktoś ma złe doświadczenie pierwszych, dziecięcych spowiedzi, będzie mu trudno potem uwierzyć w miłosierdzie Boże. Ale nie wolno swoich negatywnych doświadczeń przekładać na własne dzieci.
Konfesjonał przyjazny
bp Antoni Długosz, autor książki „Moja pierwsza spowiedź”
– Małe dziecko (mniej więcej do 7 lat) ma sumienie anomiczne, czyli kieruje się tym, co przyjemne, co daje mu radość. Jednym słowem – nie bardzo wie, co jest dobre, a co złe. I dopiero dzięki wpływowi rodziców, katechetów, u dziecka kształtuje się sumienie heteronomiczne. Dziecko dowiaduje się od dorosłych, że wiele czynów – z jego perspektywy atrakcyjnych – jest obiektywnie niewłaściwych. I właśnie spowiedź jest doskonałym sposobem na kształtowanie sumienia heteronomicznego. Jest jednak bardzo ważne, kto spowiada dziecko. Bo spowiedź u księdza, który nie ma tzw. podejścia, może okazać się traumatyczna... Dziecko ma przecież inną wrażliwość niż osoba dorosła. I spowiadając dziecko, trzeba wyjść naprzeciw tej wrażliwości. Ważne też, żeby dobrze dobrać miejsce spowiedzi. Nie jestem zwolennikiem ciemnych, zamkniętych konfesjonałów. Małe dziecko nie będzie się w nim czuło komfortowo, wiele dzieci po prostu boi się ciemności...
Chodzimy wspólnie
Katarzyna Janowska, mama dwójki dzieci
– Mam 10-letniego syna i 14-letnią córkę. Do pierwszej spowiedzi przygotowywałam dzieci, wykorzystując Ewangelię św. Mateusza, opis Sądu Ostatecznego. Wspólnie rozważaliśmy słowa Jezusa: „wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci najmniejszych, Mnieście uczynili”. Starałam się wtedy pokazać dzieciom, że Jezus chce, byśmy kochali Jego i drugiego człowieka. Nigdy nie wypominam dzieciom ich grzechów. To one przygotowują swój rachunek sumienia. Często chodzimy do spowiedzi wspólnie. Dzieci myślą o spowiedzi jak o spotkaniu z Jezusem, do rachunku sumienia podchodzą naturalnie, bez stresu. Koleżanka opowiadała mi kiedyś zasłyszaną rozmowę między swoimi dziećmi. Dziewczynka pomagała bratu zrobić rachunek sumienia. Chłopiec wyliczał grzechy, a ona zapisywała na kartce. W pewnym momencie on stwierdził, że już wszystkie grzechy jej podyktował, na co ona: – a pamiętasz, jak mi wczoraj robiłeś na złość? Chłopiec nie pamiętał. Więc siostra na karteczce zapisała grzech za niego...
A potem na lody!
Karol Penkala, 12 lat, Tychy
– Przystępowałem do Wczesnej Komunii św., więc i pierwszą spowiedź miałem wcześniej niż moi rówieśnicy. Miałem wtedy tylko 7 lat, ale zapamiętałem dokładnie... konfesjonał. Wcześniej obejrzałem go razem z rodzicami. Nie bałem się. Spowiadał mnie ksiądz, który wcześniej z nami się spotykał, znaliśmy go dobrze. Pamiętam też, że bardzo się cieszyłem. A po pierwszej spowiedzi poszliśmy z rodzicami na lody! Do pierwszej spowiedzi pomagała mi się przygotowywać katechetka, potem mama. Miałem też specjalną książeczkę, w której były i rysunki, i tekst. Teraz, żeby się dobrze przygotować do sakramentu pokuty, czasem jeszcze korzystam z książeczki pt. „Skarbiec”. Jak wyglądałoby moje życie bez spowiedzi? W środku czułbym straszny ciężar. Spowiedź daje mi ulgę, że pozbyłem się tego, co mi ciążyło. Staram się chodzić do spowiedzi regularnie przed pierwszym piątkiem miesiąca. Czasem czuję też, że mi się nie chce iść. Ale przełamuję się i klękam przy konfesjonale. Potem czuję satysfakcję, spokój i wielką radość.
Agata Puścikowska/wiara.pl