No, dziadku, powiedzcie jakieś ostatnie słowo, bo potem juz nie będziecie mogli mówić…
Dostałem maila od pracującej na Ukrainie s. Haliny Madej. Zacytuję go w całości.
„Panie Marcinie! – pisała siostra – Chciałam opowiedzieć o niesamowitym zdarzeniu tutaj na Ukrainie. To kolejny dowód, jak bardzo o każdego z nas walczy Boże Miłosierdzie! Zachorował na raka języka staruszek. Przywieziono go do szpitala. Konieczna była amputacja języka. Pacjent leżał już na sali operacyjnej, a młody chirurg (niewierzący, nieochrzczony) szykował się do operacji. Chirurg chciał trochę rozweselić staruszka i żartobliwie zwrócił się do niego: „No, dziadku, powiedzcie jakieś ostatnie słowo, bo potem juz nie będziecie mogli mówić".
I wtedy wzruszony dziadek wyszeptał: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus".
Z oczu chirurga popłynęły łzy...
Po 3 miesiącach odszukał kościół, poprosił o chrzest, spowiedź.
Przyjął Jezusa do serca”.
Ojciec Verlinde, którego cytowałem w ostatnim komentarzu wrócił na „jasną stronę mocy” po tym, jak w aśramie swego guru usłyszał jedno zdanie: „A kim dla ciebie jest Jezus?”. Co ciekawe, osoba, która je rzuciła przestraszyła się i… spłoszona zwiała.
Dzikiego, warszawskiego anarchistę rozłożyło na łopatki krótkie, banalne i wyświechtane: „Jezus Cię kocha”.
Zanim zaczniemy pracować nad długim elaboratem „Wpływ nowej ewangelizacji na kształtowanie wrażliwości uczniów ostatnich klas gimnazjalnych” wróćmy do najprostszego, podstawowego przekazu. Czy nie o nim pisał Ozeasz notując: „Zabierzcie ze sobą słowa i nawróćcie się do Pana!”?
gosc.pl