„Gdyby chodziło o symbole innej religii, podejrzewam, że sąd zareagowałby ostro, bo opinia publiczna w imię tolerancji ujęłaby się za takim wyrokiem i nie pozostałaby obojętna” – powiedział o. Tomasz Franc, koordynator Dominikańskich Ośrodków Informacji o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach, komentując dzisiejszy wyrok Sądu Rejonowego
w Gdyni, który uniewinnił Adama Darskiego ps. „Nergal”, lidera deathmetalowego zespołu Behemoth, w sprawie podarcia Biblii podczas koncertu. Darski był oskarżony o znieważenie uczuć religijnych na podstawie doniesienia kilku pomorskich posłów oraz Ryszarda Nowaka, przewodniczącego Ogólnopolskiego Komitetu Obrony przed Sektami, którzy obejrzeli w internecie film z koncertu z 2007 r. Darski podarł Biblię i rozrzucił jej strzępy wśród publiczności, nazywając ją przy tym m.in. „kłamliwą księgą”.
W uzasadnieniu dzisiejszego wyroku sąd stwierdził jednak, że nie będzie określał granic dla działań artystycznych i uniewinnił muzyka.
„Bardzo trudno jest komentować taką sprawę, gdyż sądy są niezawisłe w swojej praktyce osądzania tego rodzaju czynów” – stwierdził w rozmowie z KAI o. Tomasz Franc OP, koordynator Dominikańskich Ośrodków Informacji o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach. - Na pewno pozostaje niesmak z powodu tego, że można bardzo ważne i czcigodne rzeczy dla jednej religii niszczyć i nie ponosić za to konsekwencji. Z kolei kwestie dotyczące np. umieszczania krzyży w miejscach publicznych podlegają bardzo ostremu sprzeciwowi części opinii publicznej – dodał o. Franc.
„Wydaje się, że opinia publiczna w ogóle nie zareagowała na ten czyn” – powiedział dominikanin, odnosząc się do podarcia w 2007 r. na scenie Biblii.
„Gdyby chodziło o symbole lub święte pisma innej religii niż chrześcijaństwo, to podejrzewałbym, że sąd zareagowałby ostro, bo opinia publiczna w imię tolerancji czy szacunku ujęłaby się za takim wyrokiem i nie pozostałaby obojętna” – stwierdził o. Franc.
W opinii dominikanina dramatyczne jest to, że „nie potrafimy okazywać szacunku wobec symboli religijnych”. Jego zdaniem wynika to m.in. z powszedniości symboli w przestrzeni publicznej oraz Słowa Bożego, słyszanego co niedzielę w kościołach i z tego powodu nie traktowanego jako wyjątkowe. – Ale to, że te symbole opatrzyły się w polskiej rzeczywistości nie oznacza, że nie należy o nie dbać, bo to może razić czyjeś uczucia religijne – dodał o. Franc.
Zdaniem dominikanina, zachowania Darskiego sprzed czterech lat mogły być najprawdopodobniej wpisane w strategię marketingową skierowaną do uczestników koncertu i odbiorców tego rodzaju muzyki. – Pamiętajmy też jednak, że od takich z pozoru – także według Darskiego – „małych czynów” zaczynają się wielkie dramaty – zastrzegł.
- Tym bardziej więc uzasadnienie, że sąd nie jest od wyznaczania granic dla działań artystycznych, wydaje się nieroztropne. Pytanie więc, kto jest od ich wyznaczania, skoro sumienie człowieka może być bezgraniczne także w czynieniu czegoś, co może być zagrożeniem dla innego? – powiedział o. Franc.
info.wiara.pl